Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak bonifratrzy leczyli łódzkie zęby

Jan Kubiak
Rok 1938, gabinet ojców bonifratrów. Przy fotelu o. Rafał Patalas, z prawej nieznany z nazwiska bonifrater.
Rok 1938, gabinet ojców bonifratrów. Przy fotelu o. Rafał Patalas, z prawej nieznany z nazwiska bonifrater. archiwum Jana Kubiaka
Ojciec Liberatus miał swoją metodę ma bojaźliwych pacjentów. Kiedy pokazywali, który ząb ich boli, ukrytymi w rękawie kleszczami błyskawicznie usuwał ząb.

Szesnastego maja 2010 roku zakończono uroczyście w Warszawie obchody 400-lecia pobytu zakonu ojców bonifratrów w Polsce. Los sprawił, że w tym czasie znalazłem się w szpitalu Jana Bożego na Chojnach w Łodzi. To był czas na przemyślenia związane z działalnością leczniczą ojców bonifratrów. Wtedy też zrodziła się we mnie myśl, aby napisać wspomnienie o dentystycznej działalności ojców bonifratrów w Łodzi.

Gabinet dentystyczny znajdował się na terenie obecnego szpitala już w 1938 roku. Bracia zamieszkiwali wówczas w szpitalu na trzecim piętrze, tam gdzie obecnie mieści się oddział opieki paliatywnej.

Kapelanem szpitala był ks. Włodarczyk, który po wojnie został proboszczem w Dalikowie. Na zachowanym zdjęciu widać przy fotelu dentystycznym o. Rafała Patalasa i dwóch braci, których nazwisk nie pamiętam. Na ścianie widoczne są portrety prezydenta Mościckiego i marszałka Piłsudskiego oraz godło.

Gabinet ten mieścił się na parterze. Na drugiej fotografii widać pacjentów oczekujących na przyjęcie. Gabinet świadczył usługi do 1 września 1939 roku. 24 października 1939 roku szpital miał być uroczyście poświęcony i oddany do użytku publicznego pod nazwą św. Rafała Archanioła. Po wkroczeniu Niemców o. Rafał Patalas przeniósł gabinet na ul. Osobliwą obok szpitala. Tego domu już nie ma. Obecnie w tym miejscu, na rogu ulic Osobliwej i Kosynierów Gdyńskich, znajduje się zakład sprzedaży dodatków krawieckich.

Śmierć przy fotelu dentystycznym

Po zakończeniu okupacji niemieckiej o. Rafał Patalas wystąpił z zakonu. Kupił dom na Starych Chojnach i tam zamieszkał. Dentystykę przeniesiono na teren klasztoru przy szpitalu. Gabinet był oblegany przez pacjentów. Zatrudniono lekarza stomatologa - Leszkę Stawinogę-Wilkoszewską. Pracowała w Łodzi do 1948 roku, kiedy wyjechała w swoje rodzinne strony do Krakowa. W 1945 roku z Wilna przyjechał natomiast do Łodzi dentysta ojciec Paweł Czellik. Do pomocy miał Czesława Kwaśniewskiego, uprawnionego technika dentystycznego, zamieszkałego przy ul. Czytelniczej na Chojnach, który wykonywał prace protetyczne. Ojciec Paweł był doskonałym fachowcem. Fama o tanio wykonywanych zabiegach powodowała, że pacjentów było coraz więcej. Skromne początkowo umeblowanie i wyposażenie gabinetu wkrótce wymieniono. Kupiono nowy fotel dentystyczny z elektryczną wiertarką. Dotychczas wykorzystywano wiertarkę pedałową, którą zostawiono na pamiątkę.

Ojciec Paweł Czellik zmarł w maju 1947 roku. Okoliczności jego śmierci miały w sobie coś symbolicznego, zmarł bowiem nagle przy fotelu dentystycznym. Został pochowany w grobowcu zakonu na cmentarzu na Kurczakach. Na jego pogrzebie po raz ostatni widziałem też Rafała Patalasa.

Dentyści utrzymują zakon bonifratrów

Na miejsce zmarłego ojca Pawła przyjechał ojciec Liberatus Somerla. To był i fachowiec, i człowiek z wielkim polotem i pomysłami. Dynamicznie rozwijającą się protezownię przeniósł z piętra przeniósł na parter, aby pracownicy niepotrzebnie nie biegali po schodach. Przyjął też do pracy nowego technika dentystycznego i dokupił nowy fotel dentystyczny, zlecił remont sieci kanalizacyjnej. Była już bieżąca woda w kranach i nowe ubikacje.
Nic więc dziwnego, że dentystyka stała się w tych czasach prawdziwą żyłą złota i utrzymywała cały zakon. Dzięki zaradności i fachowości ojca Liberatusa klasztor rozwijał się. Zaczęło kiełkować ziołolecznictwo. O tym kim był ojciec Liberatus świadczy też jego wynalazek. Sam zaprojektował i wykonał aparat, za pomocą którego można było diagnozować, które zęby są chore, choć nie mają widocznych uszkodzeń i ubytków. Nadał mu nawet nazwę - pandodent.

Ojciec Liberatus był tytanem pracy. Potrafił już o piątej rano być w gabinecie, bo często zdarzało się, pacjenci z bólem zęba przychodzili jeszcze przed rozpoczęciem dnia pracy. Wobec pacjentów bojaźliwych, szczególnie dzieci, stosował metodę z zaskoczenia. Kleszcze miał schowane w rękawie i kiedy pacjent pokazywał, który ząb go boli, kilka sekund później zęba już nie było.

Wszystko układało się dobrze do pewnej nocy, kiedy to do mieszkania wdarło się dwóch mężczyzn oraz nowo przyjęty technik dentystyczny. Wszyscy okazali się pracownikami Służby Bezpieczeństwa. Pod groźbą użycia broni, okradli ojca Liberatusa ze wszystkich oszczędności. To spowodowało, że rozchorował się i zniechęcił do pracy. Wystąpił z zakonu i wyjechał do Raciborza w swoje rodzinne strony. Pracował tam w przychodni aż do emerytury.

Po wyjeździe ojca Liberatusa protezownia przestała istnieć. Czynny był tylko gabinet dentystyczny, w którym pracowały dwie absolwentki Akademii Medycznej w Łodzi, Alfreda Afanazjew i Zofia Kowalska. Nakładane przez urząd finansowy tak zwane podatki domiarowe doprowadziły do likwidacji gabinetu dentystycznego w 1955 roku.
opr. sow

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki