MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak przez lata szukano wody dla miasta Łodzi. Historia Zakładu Wodociągów i Kanalizacji

Anna Gronczewska
95 lat temu rozpoczęły się prace przy budowie miejskiej kanalizacji. Od tego wydarzenia zaczęła się historia Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.

Na początku XX wieku Łódź była niechlubnym wyjątkiem wśród europejskich metropolii - półmilionowe miasto nie miało kanalizacji i wodociągów. Nieczystości wylewano wprost na ulice, a wodę czerpano ze skażonych bakteriami płytkich, podwórkowych studni. Nieznośny fetor unoszący się z ulicznych rynsztoków zmieszany z dymem z fabrycznych kominów był znakiem rozpoznawczym Łodzi. Podczas opadów deszczu zawartość rynsztoków zalewała miasto, zamieniając je w cuchnące bajoro.

Łodzian dziesiątkowały epidemie tyfusu i czerwonki. Prawdziwy „sanitarny horror” panował w najgęściej zaludnionej dzielnicy - Starym Mieście. Płynęła tam rzeka Łódka - miejska kloaka, źródło wszelkich epidemii.

Carski zaborca czerpał ogromne zyski z bogatego, przemysłowego miasta, nie chciał jednak wydawać pieniędzy na poprawę warunków życia mieszkańców. Do Łodzi „za pracą” ciągnęły tysiące ludzi. Osiedlali się na przedmieściach, w pozbawionych wygód, zbitych z desek bieda-domkach.

Jak przez lata szukano wody dla miasta Łodzi. Historia Zakła...

W przeludnionej Łodzi zaczęło brakować wody zarówno dla mieszkańców, jak i włókienniczych zakładów. Studnie podwórkowe i te fabryczne zaczęły wysychać. Na pomoc wezwano brytyjskiego inżyniera, Sir Williama Heerleina Lindleya. Po badaniach terenowych uznał on, że wodę dla miasta trzeba sprowadzać z odległości aż 50 km, z rzeki Pilicy pod Tomaszowem i ze studni wywierconych przy Niebieskich Źródłach. Alternatywnym rozwiązaniem miało być sprowadzanie wody z Pilicy pod Sulejowem, inżynier proponował też pozyskiwanie bezcennej dla miasta wody z pięciu studni głębinowych z okolic Rzgowa. Z powodu braku pieniędzy i wybuchu I wojny światowej projekty Lindleya odłożono na kilkanaście lat.

Istniejąca w Łodzi ulica Lindleya miała błędną nazwę. Na tabliczce widniał kiedyś napis: „ulica Williama Lindleya”, chociaż William Lindley nie miał nic wspólnego z Łodzią. Projekt zaopatrzenia w wodę i odprowadzania ścieków dla miasta zawdzięczamy jego synowi, Williamowi Heerleinowi Lindleyowi. Na wniosek ZWIK zmieniono nazwę patrona ulicy. Sir Heerlein Lindley ma też pamiątkową tablicę pod ziemią, w kanale burzowym „Gwiazda” przy Dworcu Łódź Kaliska. Poświęcono mu też ozdobny właz do kanału.

Plany Lindleya zamieniono w czyn dokładnie 95 lat temu, w maju 1925 roku. Zaczęto od budowy kanałów. Ważniejsze bowiem od dostarczenia mieszkańcom czystej wody z wodociągów było wyprowadzenie z miasta chorobotwórczych ścieków. 3 września 1927 roku podłączono do sieci pierwszą kamienicę przy ul. Gdańskiej 106. Tam, gdzie pojawiała się kanalizacja poprawiały się warunki sanitarne, ludzie przestawali chorować - w ten sposób miasto oszczędzało na wydatkach związanych z leczeniem mieszkańców.

Po skierowaniu ścieków do podziemnych kolektorów zmniejszały się też wydatki samorządu na oczyszczanie ulicznych rynsztoków, otwartych kanałów czy utrzymanie mostków i kładek oraz remonty nawierzchni ulic, rozmywanych przez potoki deszczówki.

Powstanie podziemnych kanałów oznaczało tez likwidację ulicznych rynsztoków. Każda z ulic zyskiwała więc z obu stron ponad metr szerokości. Poprawiły się w mieście nie tylko warunki sanitarne, ale i komunikacyjne.

Budowie kanalizacji i wodociągów w Łodzi „pomogły” przedwojenne kryzysy gospodarcze. Skąpe fundusze z miejskiej kasy uzupełniano państwowymi dotacjami na roboty publiczne. Co roku przy budowie sieci pracowało od 1300 do ponad 3 tysięcy bezrobotnych. Roboty postępowały wolno, przerywane często z powodu braku kolejnych transz rządowych środków. Realizacji trudnego zadania budowy sieci kanałów podjął się bliski współpracownik Lindleya - inżynier Stefan Skrzywan. Dzięki niemu skanalizowano prawie całe Śródmieście, zbudowano i uruchomiono mechaniczną oczyszczalnię ścieków na Lublinku i rozpoczęto regulację rzek.

Skrzywan był wyjątkowym człowiekiem. Niezwykle energiczny, pracowity, świetnie zorganizowany i pozytywnie nastawiony do ludzi. W nowej siedzibie Wydziału Kanalizacji i Wodociągów przy ul. Narutowicza 65 polecił ułożyć przy wejściu mozaikę tworzącą napis „Uśmiechnij się”. Napis miał pozytywnie nastawiać do życia zarówno pracowników, jak i odwiedzających biura łodzian. Inżynier Skrzywan jeździł do Warszawy przekonywać rząd do udzielenia Łodzi pożyczek na budowę kanalizacji, uruchomił zaplecze magazynowe przy ul. Wierzbowej, betoniarnię, kopalnie piasku, żwiru i cegielnię. Dzięki niemu powstały budynki administracyjne przy ul. Wierzbowej i Narutowicza. Pracownicy ZWIK w dowód wdzięczności opiekują się jego grobem. Jest on także patronem jednej z łódzkich ulic. Ma pamiątkową tablicę przy ul. Lindleya, mural oraz pomnik w siedzibie ZWiK, do której po latach wrócił napis „Uśmiechnij się”.

Do wybuchu II wojny światowej powstało zaledwie 105,5 km kanałów i tylko w ścisłym centrum miasta. Udało się też zbudować dwa z czterech zbiorników wyrównawczych na Stokach, najwyższym wówczas wzniesieniu w okolicach Łodzi. W ten sposób powstała naturalna wieża ciśnień, z której, dzięki sile grawitacji, woda spływa do domów położonych poniżej zbiorników. Różnica poziomu między lustrem wody w „podziemnej katedrze” na Stokach, a najniższym punktem zasilanym z sieci wodociągowej w Łodzi wynosi aż 90 metrów.

Pierwsze miejskie studnie głębinowe wiercono w dolinie rzeki Olechówki, obok wsi: Chojny, Dąbrowa i Górki Stare. 3 sierpnia 1935 roku woda popłynęła z odwiertu o głębokości 784 m koło wsi Górki Stare. Wydajność studni była bardzo dobra, analizy wykazały jednak, że woda zawiera za dużo żelaza i trzeba zainstalować odżelaziacze. Próbne pompowanie wody rozpoczęto też z otworu o głębokości 833 metrów, który znajduje się tuż za kościołem św. Wojciecha na Chojnach. Kończono również wiercenie studni na Dąbrowie. Woda miała z nich popłynąć do mieszkań w 1940 roku. Realizację planów przerwała wojna.

Po II wojnie w Łodzi nadal brakowało wody. Do sieci miejskiej przyłączano bowiem liczne fabryki włókiennicze i nowe osiedla mieszkaniowe. W ciągu 10 lat od zakończenia wojny zużycie wody wzrosło dziesięciokrotnie. Władze nie liczyły się z potrzebami mieszkańców - wodę kierowano najpierw do zakładów włókienniczych. Łodzianom ją wydzielano - przykręcano zasuwy, zmniejszając ciśnienie w sieci. Woda docierała tylko do najniższych kondygnacji. W takiej sytuacji trzeba było wrócić do planów Lindleya i sprowadzenia wody z Pilicy. Powstało ujęcie w Tomaszowie, a rurociągami wodę z odległości 50 km skierowano do miasta.

W latach 60. XX wieku miastu znów zaczęło brakować wody. Rabunkowe korzystanie fabryk ze studni głębinowych spowodowało obniżenie lustra wód podziemnych o ponad 100 metrów. Połączyły się leje depresyjne Łodzi, Pabianic i Zgierza. Zapadła więc decyzja o budowie Zalewu Sulejowskiego, ujęcia wody dla Łodzi w Bronisławowie i wodociągu Sulejów - Łódź.

Obecnie zapotrzebowanie Łodzi wynosi około 110 milionów litrów wody na dobę. Pochodzi ona z 48 studni głębinowych. Cześć łodzian ma w kranach niewielką domieszkę wody z ujęcia w Tomaszowie Mazowieckim na Pilicy. Od 16 lat nie jest już pobierana dla miasta woda z Zalewu Sulejowskiego. Łódzkie studnie głębinowe sięgają pokładów znajdujących się na głębokości od kilkudziesięciu metrów (ujęcia czwartorzędowe) do nawet 900 metrów (ujęcia górno i dolnokredowe oraz górnojurajskie). Przyzwyczailiśmy się do tego, że mamy w kranach dobrą, głębinową wodę, ale ta cywilizacyjna zdobycz ma krótką historię. Woda z miejskiej sieci popłynęła do mieszkań dopiero po II wojnie światowej. Nasze miasto powstało dzięki wodzie i nadal z niej słynie. Chociaż nie ma już tutaj bystrych strumieni, które zasilały pierwsze fabryki włókiennicze, to mieszkańcy są dumni z łódzkiej wody, z tego, że pochodzi z głębin ziemi, że jest czysta i ma wiele cennych dla organizmu minerałów.

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ile ludzkiego wysiłku wymaga utrzymanie w należytym stanie technicznym ponad 4 tysięcy km miejskiej sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Praca w ZWIK to służba przez 24 godziny na dobę i 365 dni w roku. To usuwanie awarii, płukanie sieci, wymiana rur, zasuw, przyłączy. To bezustanne pobieranie próbek wody i ścieków, badanie ich w laboratoriach. Łódź ma jeden z najniższych w Polsce współczynników strat wody na sieci. To dowód dbałości o stan techniczny wodociągów, studni głębinowych, zbiorników na wodę, urządzeń do uzdatniania i przesyłania wody, wodomierzy. Troski pracowników wymagają również kanały, przepompownie ścieków i przelewy burzowe. Latem konstrukcje starych rur kanalizacyjnych wzmacnia się rękawami z tworzywa sztucznego, zimą zaś remontuje się ceglane kolektory. Ważne dla funkcjonowania miasta jest też oczyszczanie wpustów ulicznych czy usuwanie zatorów w kanałach. Pracownicy ZWIK wykrywają też nielegalne zrzuty ścieków do rzek czy kanalizacji. Wszystkie nowe inwestycje w mieście nie mogą się obejść bez pracowników służb nadzoru technicznego ZWIK.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Prezydent Andrzej Duda obchodzi 52. urodziny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki