Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Palikot: Zdanowska to prezydent partyjny [WYWIAD]

Marcin Darda
Janusz Palikot
Janusz Palikot Maciej Stanik/polskapresse
Hanna Zdanowska nie jest prezydentem Łodzi, tylko prezydentem PO - uważa Janusz Palikot. - W Łodzi nie widać strategicznego planowania, nie ma decyzji, które pchnęłyby to miasto w przód, słyszę, że pani prezydent robi hucpy z otwieraniem przejść dla pieszych - ocenia szef Ruchu Palikota. Z Januszem Palikotem rozmawia Marcin Darda.

Fora gospodarcze z pańskim udziałem nie cieszą się dużą frekwencją. Może dlatego, że ludzie widzą w Panu "bydlę", jak mówi Rafał Ziemkiewicz, a nie wizjonera gospodarki?
Chcę zaprotestować przeciw językowi pomówień za którymi nic się nie kryje. A mój wizerunek? Mam wizerunek przedsiębiorcy, który odniósł sukces i wizerunek kontrowersyjnego polityka oraz mecenasa kultury. A popularność naszych forów? Taki mamy świat. Kiedyś mocno przeżywałem, że jeździliśmy z programem po Polsce, a media nas nie pokazywały. Efekt przyszedł później, podczas wyborów. I tak samo będzie teraz. Pokazujemy pakiet 21 ustaw dla małych i średnich przedsiębiorstw, bo to one tworzą najwięcej miejsc pracy. W Bydgoszczy przyszło 200 przedsiębiorców, a to bardzo dużo biorąc pod uwagę fakt, że są to spotkania ukierunkowane na konkretny problem. Kiedyś nawet Ziemkiewicz to doceni.

Pan kiedyś miał dużą szansę, by przedsiębiorcom pomóc, czyli komisję Przyjazne Państwo. A sukcesem się to nie skończyło...
Przygotowaliśmy 244 projekty ustaw. 74 ustawy weszły w życie, w tym kilka bardzo istotnych. Inne, nie mniej istotne, nie weszły. Kilka ustaw do Trybunału Konstytucyjnego skierował prezydent Lech Kaczyński, wielu nie zaakceptowała PO. W 2010 r. odszedłem z PO m.in. właśnie dlatego, że to nie Lech Kaczyński blokował Przyjazne Państwo, a Donald Tusk. Popularność tej inicjatywy spowodowała de facto, że zaczęto mnie postrzegać jako poważnego polityka i Tusk w roli szefa komisji zawiesił mnie na 9 miesięcy. Gdy wróciłem, nie było co z niej zbierać, bo straciła impet. To, co dziś proponujemy to m.in. rzeczy, które w tamtej komisji nie przeszły.

Marek Siwiec odszedł z SLD i mówi o Panu tak ciepło, że wygląda to na zwyczajną "ustawkę"...
Z Markiem Siwcem kontakt mam od dawna, często wymienialiśmy poglądy przy okazji przypadkowych spotkań w radiu czy telewizji. Ale tego, że on akurat 7 grudnia powie, że odchodzi nie wiedziałem. Wiedziałem, że tam jest jakiś konflikt, bo Siwiec często krytycznie się wypowiadał, mówił, że SLD musi nawiązać współpracę z Palikotem i Aleksandrem Kwaśniewskim, bo tylko wtedy lewica stanie się alternatywą dla PO i PiS.
Ale - prawdę mówiąc - Siwiec nie wybrał najlepszego momentu, bo do wyborów zostało parę lat, jesteśmy tuż przed świętami, a przed nami różne wydarzenia typu 13 grudnia.
Siwiec odchodzi z SLD, ale nie wchodzi do Ruchu Palikota, nie kandyduje w tym momencie z jakiejś listy wyborczej. Każdy stary wyjadacz jak Piskorski czy Schetyna powie panu, że takie wolty robi się pół roku przed wyborami. W tym sensie Siwiec podjął decyzję za wcześnie, ale rozumiem, że był już zmęczony. Jeśli ma się to skończyć czymś poważnym on po prostu nie może wstąpić do Ruchu Palikota, bo to tylko jednostkowy transfer ważnej osoby, istotny dla politologów i dziennikarzy. A nam chodzi o to by coś z tego wyciągnęli ludzie, żeby zobaczyli, że jest coś innego poza PiS i PO. To musi przekraczać ramy Ruchu Palikota, ramy polityczne, merytoryczne i personalne. Zobaczymy, rozmawiam z Siwcem w poniedziałek wieczorem.

Liczy Pan na to, że Siwiec to będzie pańskie "wyjście" na Kwaśniewskiego?
Z Kwaśniewskim spotykam się regularnie raz w miesiącu , co jest paradoksem, bo Leszek Miller nie spotkał się z nim w tym czasie ani razu. Mówię to, by podkreślić, że ja do Kwaśniewskiego nie potrzebuję "wejścia". Siwiec będzie więc tematem naszej rozmowy grudniowej, ale gdyby się okazało, że z SLD odejdą inni niezadowoleni, jak choćby Wojciech Olejniczak, rozpocznie się proces zasysania Aleksandra Kwaśniewskiego do polityki.
On sam trzy tygodnie temu mówił mi, że bierze pod uwagę eurowybory - w sensie wsparcia, nie kandydowania. Z powodu decyzji Siwca, a może i innych ważnych polityków SLD, Kwaśniewski mógłby swój ewentualny powrót do polityki przemyśleć. A gdyby zdecydował się wrócić, połączenie nazwisk Palikot i Kwaśniewski, nawet bez Millera, ma wielki sens.

To się dzieje w czasie, gdy Palikot ma w sondażu Homo Ho-mini 4 proc. poparcia, a SLD 13...
Tego ośrodka nie biorę pod uwagę, bo jest niepoważny. Wśród tych poważnych tylko w jednym SLD poparcie wzrasta, a my mamy stagnację. Generalnie nie przywiązuję uwagi do sondaży przeprowadzanych poza kampanią wyborczą, bo to nie są decyzje wyborcze. Mamy własne call center i od ponad roku przebadaliśmy już ponad 250 tys. ludzi według wszelkich prawideł socjologicznych takich badań. Pytanie o poparcie dla partii pada na samym końcu. I dziś ja nie widzę żadnych przesłanek, według których SLD osiągnie więcej niż 12 proc. Nie ma w tej partii atmosfery, nie przychodzą tam młodzi ludzie. Nawet w wypadku rozpadu PO to nie SLD na tym zyska.
Siwiec o tym wie, wie także, że by zastąpić PO i PiS trzeba myśleć o 30-procentowym poparciu. Obecnego kierownictwa SLD to nie interesuje, im wystarczy, że ten, kto jest dziś posłem czy radnym, to nim zostanie w następnej kadencji. Siwiec w opozycji jest już parę dobrych lat, a przed nim kolejne, bo SLD jest już rodzajem funduszu emerytalnego. Dlatego on nie chce być kolejną kadencję europosłem, który chodzi po telewizjach i opowiada, że nic nie może, bo znów jest w opozycji.

Skoro jest Pan w Łodzi, to zapytam o Hannę Zdanowską, pańską koleżankę z sejmowej komisji Przyjazne Państwo. Jak ocenia ją Pan w roli prezydenta Łodzi?
Mimo bardzo pozytywnych osobistych relacji powiem, że zawiodła. Nie zbudowała pozycji prezydenta ponadpartyjnego, nie jest prezydentem Łodzi, tylko prezydentem PO.
W Łodzi nie widać strategicznego planowania, nie ma decyzji, które pchnęłyby to miasto w przód, słyszę, że pani prezydent robi hucpy z otwieraniem przejść dla pieszych.
Oddanie tak łatwo decyzji ministrowi Nowakowi o odłożeniu na półkę strategicznego dla Łodzi projektu Kolei Dużych Prędkości było poważnym błędem. O to trzeba było walczyć jak o niepodległość. Łódź ma potencjał "undergroundowy" dla sztuki, ze względu na swój postindustrialny charakter i fabryki, które w części są własnością miasta. Nie płakałbym po Camerimage, bo żądania twórcy festiwalu były zbyt wygórowane.
Za niewielkie pieniądze z budżetu można wytworzyć famę, że Łódź to miejsce dla offowej sztuki, oddać obiekty twórcom. Ale w Łodzi nie ma takiego myślenia, co przy braku perspektyw boomu inwestycyjnego związanego z KDP, jest porażką podwójną.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki