Przecież nie tylko minister, ale i zwykły człek po maturze nie przewidziałby, że prokurator wymalowanej na ścianie swastyki nie uzna za propagowanie nazizmu, a podkreśli, że to "azjatycki symbol szczęścia". Albo nie przewidziałby logiki sądu, który wskaże, że określić Czeczena mianem "pasożytniczego ścierwa" mieści się w ramach swobody wypowiedzi.
Ale to do ministra Sienkiewicza mimo wszystko mam najwięcej pretensji, bo nikt tak jak właśnie minister spraw wewnętrznych nie pokazuje, jak bardzo reaktywny jest sposób zarządzania bezpieczeństwem Polaków. W środę znów mieliśmy popis elokwencji oraz zapowiedzi rozprawienia się z "bandyterką". Minister Sienkiewicz zapowiedział, że to "państwo, a nie bandyci, ma monopol na przemoc". Zabrzmiało dwuznacznie, ale nie o to chodzi. Idzie o to, że gdyby nie bójka na plaży, chyba nikt z decydentów by nie pomyślał, że mamy z kibolami jakiś problem.
Zawsze jest tak, że jeśli jest akcja, to jest i reakcja, czyli konferencja prasowa z zapowiedziami, że to bandyci "nie będą się w Polsce czuć bezpiecznie". I tak w kółko. Słowa ministra o monopolu na przemoc to po prostu kolejne "idziemy po was". I tak sobie pochodzimy do następnej zadymy.
Marcin Darda
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?