Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca przez brak znaków uszkodził auto

Michał Meksa
Na drogowych niespodziankach łatwo uszkodzić auto
Na drogowych niespodziankach łatwo uszkodzić auto MALGORZATA GENCA
Ozorkowianin uszkodził samochód na drodze remontowanej przez prywatną firmę. Wjechał na nieoznakowaną studzienkę kanalizacyjną. Do dziś nie może się doczekać odszkodowania.

- W listopadzie 2011 r. jechałem remontowanym odcinkiem ul. Łódzkiej w Zgierzu (droga krajowa nr 1) - opowiada poszkodowany, pan Mariusz Bedoński z Ozorkowa. - Niefortunnie zahaczyłem miską olejową o wystającą studzienkę kanalizacyjną.

Na miejsce przyjechała laweta i policja, wezwane przez pechowego kierowcę.

- Policjanci spisali protokół, ja dodatkowo wykonałem zdjęcia - mówi. - Chciałem mieć dowód, że żadna z szeregu studzienek na tym odcinku nie była oznakowana.

W efekcie zdarzenia, pan Mariusz musiał nie tylko wymienić uszkodzoną miskę. Konieczna była naprawa całego silnika. Wszystko kosztowało go około 6 tys. zł.

- Postanowiłem domagać się odszkodowania od wykonawcy remontu, firmy Cezet Bis ze Starachowic - dodaje ozorkowianin. - To oni powinni zabezpieczyć odpowiednio studzienki.

- Cezet Bis przekazał sprawę swojej firmie ubezpieczeniowej. Jej rzeczoznawca stwierdził, że taka awaria mogła mieć miejsce. Ale wykonawca robót nie poczuwa się do winy.

- Pracownik odpowiedzialny za zabezpieczenie terenu robót twierdzi, że było to wykonane prawidłowo. Przed wjazdem na remontowany odcinek umieszczone były znaki informujące o prowadzeniu prac oraz o ograniczeniu prędkości, a studzienki były oznaczone - mówi mec. Rafał Zaguła, reprezentujący firmę ze Starachowic. - Zdarza się, że znaki są niekiedy kradzione z miejsca budowy. Wykonawca nie jest w stanie tego dopilnować. W takim przypadku, braki są niezwłocznie uzupełniane. Taką informację przekazaliśmy naszemu ubezpieczycielowi. W przypadku, gdy odmówi on uznania szkody, pokrzywdzony może wystąpić na drogę sądową przeciwko mojej klientce lub bezpośrednio przeciwko ubezpieczycielowi. My nie uchylamy się od odpowiedzialności.

W tym tygodniu pan Mariusz dostał pismo, w którym ubezpieczyciel odrzuca jego roszczenie. Ozorkowianin zapowiada, że na pewno pójdzie do sądu. Jest oburzony tłumaczeniami firmy.

- Ktoś złośliwie ukradł znaki? Przecież to śmieszne! Taki stan trwał co najmniej przez kilka dni - mówi. - Jestem pewien, że znajdzie się jeszcze kilku kierowców, którzy uszkodzili samochody na tym odcinku. Moglibyśmy złożyć zbiorowy pozew przeciwko tej firmie.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki