18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kropiwnicki: nie zdążyłem oszlifować Hanny Zdanowskiej

Marcin Darda
Jerzy Kropiwnicki
Jerzy Kropiwnicki Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Prezydent Hanna Zdanowska wymieniła kadrę kierowniczą urzędu, ludzi odpowiedzialnych za miasto, na ludzi biznesu. W biznesie naturalnym składnikiem jest ryzyko. W administracji tym składnikiem jest bezpieczeństwo. Pani prezydent nie bardzo wzięła to pod uwagę, a że sama wyszła z biznesu to prezentuje tamten sposób myślenia. Z Jerzym Kropiwnickim, byłym prezydentem Łodzi, rozmawia Marcin Darda.

Tytuł pańskiego wykładu w Akademickim Klubie Obywatelskim im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego brzmiał "Problemy Łodzi i jej przyszłość". Ale mówił Pan głównie o przeszłości, o swoich dwóch kadencjach w roli prezydenta Łodzi.

Dlatego, że wyzwanie podstawowe przed jakim stoi Łódź się nie zmieniło. Oczywiście jesteśmy już na nieco lepszym poziomie niż wtedy, kiedy ja zaczynałem, ale nadal problemem jest choćby dostępność komunikacyjna Łodzi, a przy tym ostatnio pojawiły się zagrożenia jeśli chodzi o tempo włączenia Łodzi w system autostrad. A1 jest zagrożona, bo władze państwowe są bardziej zainteresowane linią Gdańsk-Warszawa. Zagrożona jest inwestycja kolei dużych prędkości i budowy tunelu łączącego Łódź Fabryczną z Kaliską, a zatem i umieszczenie Łodzi na głównej trasie między Warszawą, Berlinem i Moskwą. To są wyzwania, z którymi Łódź musi poważnie brać się za bary. Oczywiście jest jeszcze problem zachodniej obwodnicy Łodzi, bo jeśli komuś się wydaje, że jej budowa jest przesądzona, to może się rozczarować. Nadal potrzebny jest silny lobbing za powstaniem lotniska międzykontynentalnego lotniska między Łodzią a Warszawą i to obojętnie czy w Babsku czy w Sochaczewie, bo to szalenie ważne dla Polski, a jeszcze bardziej dla Łodzi.

Pan zaczął wykład od tego, że historia zatoczyła koło i Łódź jest dziś w podobnej sytuacji ekonomiczno-gospodarczej jak w wtedy, gdy obejmował Pan miasto na pierwszą kadencję w 2002 r. W połączeniu z pańską ostatnią aktywnością dla mnie zabrzmiało to tak, jakby szykował się Pan do powrotu do samorządu.

Moja obecność tutaj nie wynika z mojej inicjatywy, zaproszono mnie. Jeśli chodzi o aktywność ,to chyba ma pan na myśli mój blog.

Nie tylko. Dużo Pana ostatnio w prasie, w radiu...

Myślę, że doproszono mnie, bo brakowało rozmówcy (śmiech). Nie zastanawiałem się natomiast nad powrotem do samorządu. W NBP dobrze płacą, poza tym nie spalam się emocjonalnie, jestem również profesorem wizytującym na Uniwersytecie Łódzkim, a pracę ze studentami lubiłem zawsze. Jestem łodzianinem z wyboru, kocham to miasto i nim żyję, tu urodził się mój syn i związane są z nim moje wnuki. Cieszy mnie co w tym mieście jest dobre i martwi co jest złe. Niezależnie od mojego poglądu na Platformę Obywatelską, wcale mnie nie cieszy to co się dzieje w Platformie i to co dzieje się w naszym mieście wskutek działania Platformy. Wcale mnie nie cieszy, że ta nieprzyjazna mi formacja polityczna jaką jest Platforma, w Łodzi jest do tego stopnia skłócona, że kompromituje panią prezydent na świecie, w polityce, w kulturze, wśród potencjalnych inwestorów. Martwi mnie to, bo mam jednocześnie świadomość, że każdy kto przyjdzie po tej władzy będzie miał bardzo trudny start. Poza tym ja mam bardzo ciepły stosunek do pani prezydent Zdanowskiej. Była dobrym wiceprezydentem, bardzo ciepło ją wspominam.

Zatem co według Pana się z nią stało, skoro Łódź tak fatalnie przędzie, że nawet poświęca Pan temu wykłady?

Nie wiem jak to jest, że jej jest trudniej poradzić sobie z własną większością w Radzie Miejskiej, niż mnie gdy w pierwszej kadencji miałem trzynastu radnych, a potem dwóch w drugiej kadencji. Okazuje się, że sukces Platformy jest specyficzny o tyle, że jej radni żyją jak w akwarium i na świat patrzą przez szybę. Po drugie łodzianie się pomylili i wybrali nie ludzi młodych, a młodzieżowców. Młodzieżowcy nie są ciekawi wiedzy, bo wiedzą wszystko lepiej. Specjalizują się w grach typu "kogo, gdzie i kiedy ograć", albo jak umieścić swe nazwisko w gazecie lub trafić do telewizji. Kiedyś po debacie na temat Aquaparku, z jednym z takich poważnych zdawałoby się polityków jechałem do telewizji. Mówię mu tak: "Panie przewodniczący, ja czegoś nie rozumiem. Wydawało mi się, że się w tej sprawie domówiliśmy i ma pan w tej sprawie pogląd podobny mojemu. Jak to się stało, że raptem zaczął się pan dystansować?" A on na to: "Panie prezydencie, gdybym nie zaczął się od pana dystansować, to nie jechałbym z panem jednym samochodem do telewizji." (śmiech). To jest taki chów młodzieżowców, gdzie polityka jest rozumiana nie jako służba społeczna, ale jako gra z figurami na szachownicy.

Jaka jest według Pana ta przyszłość Łodzi, biorąc pod uwagę to, co się dzieje teraz?

Pierwsza rzecz, która jest dla mnie smutna to fakt, że na tej zielonej wyspie wzrostu gospodarczego jaką według pana premiera jest Polska - a ja potwierdzam, że wzrost gospodarczy Polski względem Europy w ostatnich latach był całkiem porządny - Łódź z 6 proc. bezrobocia z kawałkiem, kiedy ja oddawałem władzę, dziś ma ponad 12 proc. To jest dla mnie najistotniejszy wskaźnik zdrowia gospodarczego. Gdy obejmowałem prezydenturę, bezrobocie przekraczało 20 proc. i różnymi sposobami udało się zejść na ponad 6 proc. Opozycja mnie zakrzykiwała, że to efekt tego, że ludzie wyjechali do pracy za granicę. Skoro dziś jest ponad 12 proc., to czy to oznacza, że wrócili? Nikt nie wrócił. To rozwój miasta stracił dynamikę. Martwi mnie to, co się dzieje z budżetem miasta, bo może to postawić miasto wobec bezprecedensowych kłopotów. Zadłużenie zbliżające się do limitu 60 proc. i negatywna opinia Regionalnej Izby Obrachunkowej o projekcie budżetu miasta może spowodować zagrożenie obniżenia ratingu dla naszego miasta, co przełoży się na cenę kredytu. Nie tylko dla władz Łodzi, ale i każdego inwestora, który chciałby w Łodzi zainwestować, bez względu na to czy to warszawianin, czy biznesmen z Nowego Jorku. Poza tym przekroczenie 60 proc. limitu zadłużenia budżetu uruchamia sankcje z ustawy o finansach publicznych, a jest kilka gmin, gdzie premier zdecydował się to zrobić. Komisarz to jest władza tymczasowa, która nie może zachęcić inwestorów do zainteresowania się takim miastem.

Według Wieloletniej Prognozy Finansowej 60 proc. Łódź przekroczy w 2014 r., a wtedy ponoć wejdzie prawo, które po tym limicie komisarza już nie wymaga.

Ale perspektywa nie jest tak odległa jak rok 2014. Już dziś, w zależności od tego kto liczy i jak liczy, można dowodzić, że jeszcze nie jest 60 proc., albo, że te 60 proc. już jest przekroczone. Słyszałem już takie kalkulacje, ale nie będę ich reklamował, bo dla miasta rzeczy gorszej od komisarza chyba nie ma. A bardzo mnie martwi jeszcze jeden wskaźnik. Mnie udawało się utrzymywać wskaźnik inwestycji rocznie ponad 20 proc. przy zamykaniu budżetu, momentami nawet więcej. Dziś ten wskaźnik wykonania jest na poziomie 8 proc., a mamy już połowę października.

Dlaczego tak się dzieje? Przecież finansów miasta pilnuje Pana zaufany człowiek, skarbnik Krzysztof Mączkowski, który i u Pana był skarbnikiem...

I ufam mu nadal, ale nie jest znów tak mi bliski. Szukałem skarbnika i znalazłem, bo nie miałem zaufania do poprzedniego, który był fachowcem nie na to miasto i nie na te czasy. A pan Mączkowski rozumie czym są finanse gminy. Tyle, że skarbnik nie jest w stanie tego wszystkiego zagospodarować, choćby relacja Łódź - Unia Europejska to nie kwestia skarbnika, tylko innych wydziałów odpowiedzialnych za pozyskanie i dobre wykorzystanie środków. Te pieniądze oczywiście w końcu do skarbnika trafiają. Ale proszę zauważyć, że akurat te wydziały, które w największym zakresie zajmowały się funduszami unijnymi zostały rozbite w kawałki. Nie ma nawet kontynuacji, są tam ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym, jakie projekty były tu realizowane, bo nie ma nikogo kto by to pamiętał. Żaden z moich poprzedników nie pozwolił sobie na to, żeby zdjąć całą kadrę kierowniczą łącznie z zastępcami. A po moim odejściu właśnie to zrobiono.

Pan przejął urząd po SLD. Nie zwalniał Pan?

Jeśli ktoś był dobry, to nie obchodziło mnie z kim jest politycznie powiązany, zresztą jeśli chodzi o kadrę kierowniczą, to zmieniłem niewiele. Wśród niej byli kierownicy jeszcze z czasów prezydenta Grzegorza Palki. Przetrwali do moich czasów, mimo że po drodze mieli jeszcze Marka Czekalskiego z Unii Wolności i kilku prezydentów z SLD. To, co tych ludzi łączyło, to wysoki stopień odpowiedzialności za miasto i oni wiedzieli, że fachowość należy cenić. To nie jest tak, że weźmie się kuzyna czy szwagra, bo to "nasz" człowiek i jemu się to stanowisko należy. A teraz tak się dzieje. Muszę powiedzieć, że co do kwalifikacji tych kierowników, naczelników, dyrektorów mam daleko idące wątpliwości. Nawet w tych przypadkach, gdzie nie wydawało się, że chodzi o znajomości, a o jakiś zamysł strukturalny też miałem wątpliwości i jak się okazało - słuszne. Mówię o pierwszym posunięciu pani prezydent i powołaniu dyrektorów departamentów, o których mówiła, że są z biznesu. Miasto to nie jest biznes. Ono nie ma zarabiać. Ono ma pozyskiwać pieniądze z Unii Europejskiej, subwencji czy podatków i je dobrze wydawać. Nie każdy człowiek z biznesu nadaje się do samorządu i odwrotnie, bo to inny sposób postrzegania obowiązków i działań. W biznesie naturalnym składnikiem jest ryzyko. W administracji tym składnikiem jest bezpieczeństwo. Pani prezydent nie bardzo wzięła to pod uwagę, a że sama wyszła z biznesu to prezentuje tamten sposób myślenia. A u mnie jako wiceprezydent była za krótko, nad czym zresztą ubolewam, bo była świetnym materiałem na dobrego prezydenta miasta i ja bym ją oszlifował.
Rozm. Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki