Przypomnijmy, że rodzina zastępcza z Łęczycy została oskarżona o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad pięciorgiem dzieci w wieku od 8 do 13 lat. Dzieci zeznały, że były bite, zatykano im usta, miało dochodzić też do pedofilii.
59-letniemu Janowi A., jego 54-letniej żonie Bożenie i adoptowanej 20-letniej córce Karolinie postawiono zarzut znęcania się nad dziećmi. Dodatkowo mężczyzna i córka zostali oskarżeni o pedofilię wobec 10-letniej dziewczynki. Małżeństwo nie przyznaje się do zarzutów, przyznała się natomiast córka. Łowicka prokuratura sprawdza, czy pracownicy PCPR sprawowali odpowiedni nadzór nad tą rodziną.
Czytaj więcej: Rodzina zastępcza z Łęczycy wykorzystywała seksualnie 5 dzieci
Kontrola, którą w PCPR przeprowadziło starostwo powiatowe, nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Nie wynika z niej także, czy placówka odpowiednio nadzorowała rodzinę zastępczą oskarżoną o maltretowanie pięciorga dzieci.
- Celem kontroli było sprawdzenie, czy PCPR nadzorowało rodzinę. W dokumentacji są wszelkie opinie i wywiady dotyczące rodziny, więc nie możemy mieć w tej kwestii zarzutów - przekonuje Edward Banasik, kierownik wydziału oświaty, kultury, zdrowia i pomocy społecznej w łęczyckim starostwie. - Ale czy ten nadzór był wystarczający? To już sprawdzą inne organy.
Banasik i wicestarosta powiatu Krystyna Pawlak prześwietlili dokumentację rodziny oskarżonej o znęcanie się nad pięciorgiem dzieci. - Nie mamy podstaw, by jednoznacznie stwierdzić, kto jest winien - mówi Krystyna Pawlak.
Kontrolę starostwo przeprowadziło w dniach 2-4 czerwca, a dwa dni później, choć ta kontrola nie wykazała uchybień, Iwona Zielińska, kierowniczka PCPR, została odsunięta od pełnienia obowiązków. - Jej zawieszenie wynika ze wszczętego postępowania karnego w sprawie ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez placówkę - mówi Wojciech Zdziarski, starosta łęczycki.
W tym samym czasie, gdy starostwo kontrolowało podległą sobie jednostkę, monitoring przeprowadzali też pracownicy Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Inspektorzy analizowali dokumentację od 2007 r. i rozmawiali z pracownikami.
Jak mówi nam Krzysztof Sztrajber, rzecznik UW w Łodzi, z monitoringu wynika, że w PCPR jest za mało pracowników, a placówka przez ostatnie kilka lat stworzyła pozytywny obraz tej rodziny. Jedyna wzmianka na niekorzyść małżeństwa A., to zdanie zapisane w wywiadzie z 2011 r: "rodzice nie wykazują spontaniczności i uczuciowości w relacjach z dziećmi". UW podaje także, że PCPR mógł zareagować wcześniej na to, co się tam działo.
- Gdy koordynator zobaczył 6 marca siniaki na ciele chłopca, do 28 marca PCPR nie podjęło wystarczających działań. Gdyby odnotowano wtedy przemoc, rodzina kwalifikowałaby się do założenia tzw. niebieskiej karty - dodaje Sztrajber.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?