Emocje wzbudzone odwołaniem przedstawienia "Golgota Picnic" ucichły, ale paliwa dla obu stron konfliktu dostarcza zwolnienie Marka Cichuckiego z Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi. Dyrektor Zdzisław Jaskuła wręczył aktorowi wypowiedzenie we wtorek, a sprawę szybko podchwyciły ogólnopolskie media. Aktor miał usłyszeć od dyrektora, że "drugi dr Chazan nie jest mu w teatrze potrzebny". Jaskuła nie przypomina sobie, by użył takich słów, ale twierdzi, że po działaniu Cichuckiego rozdzwoniły się telefony i musiał się za niego tłumaczyć.
Zwolnienie to efekt zachowania aktora podczas publicznego czytania scenariusza "Golgoty..." 28 czerwca w Teatrze "Pinokio". Akcję sygnowały cztery łódzkie instytucje. Miała być protestem przeciw odwołaniu spektaklu na poznańskim Malta Festival po protestach środowisk katolickich, urażonych - ich zdaniem - bluźnierczą formą przedstawienia (chodziło o wykorzystanie symboliki religijnej). Podobne akcje odbyły się m.in. w Krakowie, Warszawie, Gdańsku. Cichucki sam zgłosił się na próbę.
- Przyszedłem, by przekonać się czy scenariusz pomaga zrozumieć to, co dzieje się podczas spektaklu na scenie. Próba trwała ok. 40 minut - mówi.
Następnego dnia przed Teatrem "Pinokio" zebrał się tłum protestujących. Przed rozpoczęciem czytania aktor oświadczył widowni, że zapoznał się ze scenariuszem, uważa go za "bełkot" i wycofuje się z akcji. Dołączył do protestujących, którzy w geście sprzeciwu czytali przed teatrem bajki dla dzieci. Pozostali aktorzy czytanie podjęli.
- Wierzę w Boga, choć jestem grzesznikiem. Działanie podjąłem z powodów artystycznych i zawodowych, a nie ideologicznych. Obawiam się, że tak to zostanie jednak wykorzystane - mówi Cichucki i dodaje, że jego zdaniem organizatorzy akcji nie podjęli się czytania z artystycznych pobudek, bo nie było ono w stanie przybliżyć zawartości tekstu po krótkiej próbie (po niej aktor pracował jeszcze nad tekstem trzy godziny w domu). Czytaniu miała towarzyszyć projekcja ostatniej sceny spektaklu. W dniu akcji aktor wyjaśniał zaś mediom: "Jeśli czytasz sztuki od kilkudziesięciu lat, to wiesz czy ta się nadaje do zrobienia czy nie. Ja czytam je od 30 lat i uważam, że to jest bełkot, który trudno zrobić (na scenie - przyp. red.). Można, bo jak mówi moja ulubiona profesorka: można nauczyć krzesło skakać, tylko po co. I to jest takie krzesło".
Inaczej sprawę widzi dyrektor "Nowego". - Aktor ma prawo odmówić udziału w spektaklu, ale nie gdy on się zaczyna - mówi Zdzisław Jaskuła i dodaje, że doszło do naruszenia etykę zawodu.
- Przez mnie? W tamtym przypadku: nie, mieliśmy czytać fragmenty teksty w ramach manifestacji - odpowiada Marek Cichucki. O wymiar etyczny decyzji zapytaliśmy cenionego aktora Olgierda Łukaszewicza, prezesa Związku Artystów Scen Polskich: - Jestem w takich sprawach pryncypialny. Spektakl jest świętością i nie wolno go zerwać z żadnych powodów - mówi. - Tym bardziej, że aktor miał okazję ocenić wartość tej sztuki wcześniej. Gdy jest widownia, a aktor jest z tekstem, musi grać.
Jaskuła mówi, że nie podjął decyzji z powodów ideologicznych, a aktor już wcześniej dostawał upomnienia.
- Otrzymałem upomnienie i naganę. Nic dramatycznego - mówi Cichucki. - Praca poza teatrem kolidowała z próbą wznowieniową. Informowałem o tym asystenta, ale nie dostałem odpowiedzi zwrotnej. W drugim przypadku zapsuł mi się samochód. Informowałem inspicjenta o sytuacji. W efekcie byłem na 19 minut przed spektaklem (powinienem być godzinę przed).
Wokół "Nowego", po zamieszaniu sprzed lat, miał być już spokój. Zapewniali o tym dyrektor i wiceprezydent Agnieszka Nowak. Przez kilka sezonów się udało. Teraz władze stronią od komentarzy. -Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni i panowie dojdą do porozumienia - mówi Nowak. Cichucki mówi, że wniosek do Sądu Pracy pozostaje sprawą otwartą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?