Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderstwo jak w grze komputerowej. Ciosy zadano w realu

Justyna Sobczak, Agnieszka Jasińska
Krzysztof Szymczak
Makabryczna zbrodnia, którą odkryto w minioną sobotę rano w domu w Żychlinie koło Kutna, wstrząsnęła całą Polską. Zakrwawione ciało 67-letniej kobiety znalazła jej córka, która wróciła rano do domu. W łóżku pełnym krwi leżała 10-letnia Martynka, wnuczka pani Maryli. Dziewczynka miała trzy rany kłute i aż 17 ran ciętych. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego zabrał ją do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Tam Martynka przeszła operację.

Żył w swoim świecie, nie było z nim problemów

Policjanci szybko ustalili, że w nocy, oprócz 67-letniej Maryli i jej 10-letniej wnuczki, w domu przebywał również wnuk kobiety wraz z trzema kolegami. Dwaj koledzy chłopaka wyszli wcześniej z budynku. W domu został wnuczek Maksymilian i jeden kolega Grzegorz. Prokuratura podejrzewała, że to właśnie oni mogą być sprawcami zbrodni.

Kilka godzin później policjanci zatrzymali obydwu w opustoszałym budynku, odległym około kilometra od miejsca mordu. Chłopcy zabarykadowali się w piwnicy. Mieli przy sobie cztery noże i przygotowywali koktajle Mołotowa. W trakcie zatrzymania obaj mieli na sobie zakrwawione ubrania. Niewykluczone, że przygotowywali się na odparcie ataku policjantów.

W poniedziałek, gdy obaj zostali dowiezieni na przesłuchanie do sądu w Kutnie, omal nie doszło do samosądu. Prowadzonych przez policję podejrzanych chciał zaatakować syn zabitej 67-latki, Artur W.

- Zabiję cię, ch... za to, co zrobiłeś ! - wykrzykiwał mężczyzna.

Syn kobiety próbował przeskoczyć ogrodzenie dzielące ulicę od dziedzińca sądu, na którym był policyjny samochód. Musieli interweniować policjanci. Obezwładnili mężczyznę. Po chwili go wypuścili.

Na szczęście stan 10-latki poprawia się. Lekarze robią, co mogą, by dziewczynka jak najszybciej wróciła do zdrowia. Decyzją sądu rodzinnego zarówno Maksymilian, jak i Grzegorz najbliższe trzy miesiące spędzą w schronisku dla nieletnich. W tym czasie sąd ma zdecydować, czy będą sądzeni jak dorośli.

- W naszej opinii, materiał dowodowy jest na tyle mocny, że powinni odpowiadać za swoje czyny jak dorośli - mówi Beata Dalecka-Wieczorkowska, zastępca prokuratura rejonowego w Kutnie.

Maksymilian W. dorastał pod opieką babci Maryli. Kilka lat temu jego matka wyjechała z domu, a z ojcem nie utrzymuje kontaktu. W szkole podstawowej z Maksymilianem nie było problemów.

- Żył w swoim świecie, był indywidualistą, ale nie mieliśmy uwag do jego zachowania, w szkole nigdy nie doszło do żadnych niebezpiecznych incydentów - podkreśla Jacek Dysierowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Żychlinie, w której uczyli się Maksymilian i jego kolega Grzegorz.

67-letnią babcię Maksymiliana gimnazjaliści mieli zaatakować, bo zwróciła im uwagę, że zbyt głośną się zachowują. Kobieta wychodziła z łazienki, gdy zadali jej ciosy. 10-letnią Martynkę, która leżała w łóżku, najprawdopodobniej zaatakował kolega Maksymiliana. Dziewczynka przyszła do babci na noc, bo kobieta była chora.

Chłopcy w piątek wieczorem spotkali się w domu Maksymiliana, prawdopodobnie, by grać w gry komputerowe, którymi byli zafascynowani. Sąsiedzi mówią, że wnuk pani Maryli był skryty.

- Nigdy nie powiedział mi dzień dobry - mówi jedna z sąsiadek. - Chodził ulicą skulony, wpatrzony w ziemię, nigdy nawet nie słyszałam jego głosu.

Gry komputerowe jak wyznanie wiary

Idolem Maksymiliana był twórca ulubionej i wyjątkowo agresywnej gry "Counter Strike". Na swoim profilu w internecie 16--latek umieścił nawet obrazek Chrystusa, którego twarz została zastąpiona twarzą dystrybutora gier komputerowych Gabe'a Newella. W miejscu serca Chrystusa z koroną cierniową wstawił logo internetowej strony z grami komputerowymi.

Dzień przed tragedią Maksymilian odebrał zamówiony wcześniej na jednym z portali aukcyjnych nóż motylkowy, podobny do popularnej "kosy" z "Counter Strike". W internecie można znaleźć film, na którym chłopak uczy się władać nożem. Do sieci wrzucił również zdjęcie testu z matematyki. Przy rozwiązaniach zadań można zauważyć hasła: galbe, grotto, czyli nazwy broni z gry komputerowej.

Półtora roku temu Maksymilian miał powiedzieć, że został opętany przez diabła. Rodzice zabrali go do egzorcysty, szukali też pomocy w szpitalu psychiatrycznym w Gostyninie.

Dyrektor gimnazjum w Żychlinie nie chciał z nami rozmawiać. Z relacji kolegów wynika, że Maksymiliana pochłaniał świat gier komputerowych. W szkole 16-latek zaatakował raz koleżankę, bo ta dla żartów oblała go wodą.

- Rzeczywiście, doszło do takiego incydentu - mówi Elżbieta Modrzejewska, dyrektor wydziału strategii i kadr łódzkiego Kuratorium Oświaty. - Szkoła jednak szybko zareagowała. Maksymilian został wysłany do psychologa i pedagoga.

Pretensje o to miała mieć jednak matka Maksymiliana.

Prokuratura chce, by obaj chłopcy odpowiadali przed sądem jak dorośli. Jeśli tak się stanie, grozić im może nawet dożywocie. Jeżeli nie, będą mogli wyjść z zakładu poprawczego najpóźniej po ukończeniu 21. roku życia. Sąd na podjęcie decyzji ma trzy miesiące. W tym czasie Maksymilian i jego kolega Grzegorz zostaną przebadani psychiatrycznie, aby było jasne, czy i w jakim zakresie mogą odpowiadać za swoje czyny.

Im bardziej agresywna gra, tym lepsza

Anna Miżowska, łódzki psycholog tłumaczy, że gry komputerowe mogą nasilać agresję u już agresywnych młodych ludzi.

- Problem będzie z dziećmi zaniedbanymi przez rodziców. Taka młodzież nie jest odporna na sytuacje stresowe, jest impulsywna. Agresywne dzieci mają zwykle agresywnych rodziców - podkreśla Miżo-wska. - Rzadziej mamy w tym przypadku do czynienia z uzależnieniem.

Miżowska przyznaje, że młodzi ludzie często przenoszą do realnego życia sytuacje z gier komputerowych, gdzie się strzela, zabija i rywalizuje.

- Jest to niebezpieczne w przypadku młodzieży, która nie ma jeszcze wykształconych struktur odróżniania realnych od nierealnych zagrożeń - mówi psycholog. - Gry komputerowe są bardzo różne. Największą popularnością wśród młodzieży cieszą się te, które wywołują silne emocje i dostarczają wiele wrażeń. Młodzi ludzie chcą wygrywać, zwyciężać oraz rządzić. Szczególnie ci, którzy na co dzień czują się niepotrzebni i niezauważeni.

Miżowska zaznacza, że gimnazjaliści z Żychlina prawdopodobnie nie myśleli o konsekwencjach.

- Realne życie pomieszało im się z grami komputerowymi. W świecie wirtualnym nie ma konsekwencji, można zrestar-tować grę, wszystko da się cofnąć, powtórzyć - podkreśla psycholog. - Młodzi ludzie mogli nie odróżniać zabicia człowieka w realnym świecie od morderstwa w grze komputerowej.

- Do zabójstwa mogłoby nie dojść, gdyby wnuczek działał w pojedynkę i nie miał towarzystwa. Wtedy niechęć do babci pozostałaby tylko niechęcią - zaznacza Miżowska. - W tym przypadku nastolatków było dwóch, jeden wzmacniał drugiego. Podsycali swoje negatywne emocje. Wspierali się. Dlatego tak ważny w wychowaniu młodych ludzi jest wpływ środowiska. Otoczenie, w którym się znajdujemy, oddziaływuje na nasze życie. Zawsze w grupie jest siła, nieważne czy pozytywna, czy negatywna.

Miżowska zaznacza, że młodzi ludzie są coraz bardziej agresywni.

- Tworzy się wiele grup, gangów ulicznych, które wzajemnie się nakręcają - mówi psycholog. - Agresywne są coraz młodsze dzieci. Wszystko przez przekaz, jaki płynie z telewizji i internetu. Nawet bajki dla dzieci są coraz bardziej agresywne.

To nie był jedyny taki przypadek

Gry komputerowe to coraz poważniejszy problem. W lutym w sądzie w Radomiu rozpoczął się proces 18-letniego fana gier komputerowych. Chłopak został oskarżony o usiłowanie zabójstwa 82-letniej kobiety. Młodego człowieka zainspirowała do popełnienia zbrodni miłość do dziewczyny poznanej przez internet i fascynacja grami komputerowymi.

Historia ma swój początek wiosną 2014 roku. 17-letni wtedy licealista i towarzysząca mu 16-letnia dziewczyna przyszli do domu 82-letniej mieszkanki Radomia. Powiedzieli kobiecie, że przeprowadzają ankiety. Tłumaczyli, że badania są im potrzebne do szkoły. Byli przekonywujący. Staruszka nie przeczuwała nic złego. Zaprosiła młodych ludzi do środka i odpowiadała na wszystkie pytania zadawane przez nastolatkę.

Kiedy dziewczyna skończyła zadawanie pytań, bez słowa udała się do wyjścia. 82-latka poszła za nią. I wtedy wszystko się zaczęło. Nagle towarzyszący dziewczynie chłopak zarzucił staruszce sznur na szyję i zaczął ją dusić. Kobieta mieszkała samotnie. Nastolatki nie miały jednak pojęcia, że staruszka nie była w tym dniu sama w domu. Na górze była znajoma. Kiedy kobieta usłyszała krzyk gospodyni, natychmiast ruszyła z pomocą. Nie przestraszyła się. Zbiegła na dół i zaczęła szarpać chłopaka. Napastnicy przestraszyli się i uciekli. Na szczęście bardzo szybko zostali zatrzymani przez policję.

18-latek przyznał się do winy. Odmówił jednak składania wyjaśnień w sądzie. Podczas rozprawy odpowiadał tylko na pytania obrońcy. Wcześniej, w prokuraturze zeznał, że poznał 16-latkę na jednym z portali społecznościowych. Młodzi ludzie szybko stali się parą. Chłopak opowiadał dziewczynie o swych fascynacjach filmami i grami komputerowymi, w których zabija się ludzi. Chciał jej zaimponować i mówił też o swych rzekomych kolegach, którzy zabijają ludzi bez żadnych skrupułów, wzorując się na bohaterach z filmów i gier komputerowych.

Według 18-latka, to dziewczyna namówiła go, by zabił i okradł 82-latkę. Podkreślał to wielokrotnie. To nastolatka wskazała ofiarę. W sądzie chłopak mówił, że nie chciał zabić starszej pani, ponieważ przypominała mu babcię. Tłumaczył, że myślał tylko o jej obezwładnieniu. Chłopak twierdził, że mimo wszystko uległ dziewczynie. Zrobił to, bo mu na niej zależało i chciał jej zaimponować.
Teraz 18-latkowi grozi nawet dożywocie. Postępowanie wobec 16-latki zostało utajnione. Prowadzi je sądowy wydział rodzinny i nieletnich.

Psycholog Anna Miżowska zwraca uwagę na to, że dzisiaj to właśnie dziewczyny są bardziej agresywne i są w stanie posunąć się do okrutnych czynów.

- Czasami są okrutniejsze od chłopców - mówi psycholog.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki