Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niekoleżeński sąd koleżeński

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Bardzo niekoleżeński okazał się sąd koleżeński łódzkiej Platformy Obywatelskiej. Z siedmiorga radnych frakcji Krzysztofa Kwiatkowskiego dwójka wyleciała z partii, czwórka dostała zawieszenia w prawach członka PO od pół roku do dwóch lat, jeden z radnych dostał tylko upomnienie.

Sprawę można było umorzyć lub po ludzku zamieść pod dywan, bo dotyczyła złamania dyscypliny głosowania w sprawie przedłużenia żywota komisji doraźnej ds. Nowego Centrum Łodzi. Wtedy, ponad pół roku temu budziła emocje, bo przyszłość budowy dworca stała pod znakiem zapytania lub takie było przekonanie. Dziś znaków zapytania już nie ma, z tym sądem chodziło więc o posłanie na deski Kwiatkowskiego.

Zatem przetłumaczmy na język polityki ów werdykt sądu koleżeńskiego: wyleciał Łukasz Magin, bo to lider tej grupy i najbliższy współpracownik Kwiatkowskiego, a jak się strzeli między oczy przywódcy stada, to reszta owieczek chodzi jak ślepa. Wyleciała też Wiesława Zewald. W jej przypadku powodów jest co najmniej kilka,choćby to,krytykuje politykę edukacyjną
miasta, a przy okazji to szefowa koła Górna. Koło niewielkie, ale zawsze jakiś stołeczek, który może dostać ktoś swój. W decyzjach o zawieszeniu w prawach członka partii kluczowe jest jedno, czyli okres minimalny co najmniej pół roku. Dokładnie tyle, ile wystarczy by wyeliminować tych radnych z wewnętrznych wyborów do kół i zarządu powiatu, które od października ruszają w PO. A przecież każdy radny na takie wybory jest delegatem z automatu. Cóż, jeśli wyrok się uprawomocni, nikt z nich (poza
Sebastianem Tylmanem, który został tylko upomniany) nie będzie miał okazji głosować na zjeździe, a już na pewno głosować przeciw przewodniczącej Hannie Zdanowskiej.

Ta dziwaczna matematyka, czyli postawienie siedmiorgu radnych takich samych zarzutów, ale wyrzucenie tylko dwójki z nich, to też nie przypadek: po wykluczeniu Magina i Zewald klub PO liczy dokładnie 23 osoby (dochodzi trójka, która była dawniej w PiS) czyli zachowuje większość w Radzie Miejskiej. Manewr z różnicowaniem kar ma grupę rozbić, co chyba się nie udało, bo już rozszedł się news, że Tylman i Marta Grzeszczyk, czyli radna frakcji Kwiatkowskiego, która nie stanęła przed sądem "zawieszają się w prawach członków partii w geście solidarności z kolegami". To może oznaczać, że PO straciła właśnie większość w Radzie
Miejskiej, co może być bardzo interesujące w kontekście czerwcowego głosowania nad absolutorium dla prezydent Łodzi. I to w sytuacji, gdy zbierane są podpisy pod referendum. Platforma dołożyła sobie tym sądem sporo kłopotów, jakby jej było jeszcze mało...

Jest jeszcze druga instancja, czyli sąd krajowy, chyba nie mniej koleżeński. To będzie test na to, kto na górze partii jest bardziej
wpływowy: Kwiatkowski czy Andrzej Biernat. Bo nikt chyba nie ma wątpliwości, że przy tak koleżeńskich sądach wyroki zapadają zanim sędziowie zdołają się spotkać

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki