Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd: 6,5-letni Kostek zostanie z mamą w Polsce

Agnieszka Jasińska
Ogłoszenie wyroku było jawne, uzasadnienie nie.
Ogłoszenie wyroku było jawne, uzasadnienie nie. Maciej Stanik Polskapresse
- Bardzo się cieszę. Miałam już moment zwątpienia. Teraz znowu wierzę, że istnieje sprawiedliwość - powiedziała pani Anna, matka 6,5-letniego Konstantego tuż po ogłoszeniu wyroku. - Nareszcie mogę normalnie żyć.

W Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia zapadł wyrok w sprawie 6,5-letniego Konstantego. Ojciec chłopca domagał się oddania dziecka. Pani Anna, matka chłopca, uciekła z synkiem z Grecji. Nie mogła znieść życia z ojcem Konstantego.
Łodzianka zarabiała na życie jako trenerka koni. Wyjechała do Grecji, bo straciła pracę w Polsce. Za granicą poznała zamożnego ginekologa, który zaproponował, że ją zatrudni w swojej prywatnej stadninie. Mężczyzna był nią zachwycony, podziwiał zaangażowanie w pracę, adorował. Był czuły i opiekuńczy. Zakochała się w nim. Po trzech tygodniach znajomości Grek się oświadczył. Miesiąc później pani Anna zaszła w ciążę. Urodziła synka.

Idylla nie trwała długo. Po narodzinach dziecka Grek zmienił się nie do poznania. Zaczął znęcał się nad łodzianką psychicznie i fizycznie. W końcu kobieta nie była w stanie tego wytrzymać. To był rok 2009.

Ucieczka to był koszmar. Pani Anna powiedziała ojcu Kostka, że idzie z dzieckiem na spacer. Wyszła z domu tak jak stała. Wsiadła do taksówki i pojechała do przyjaciółki. Spędziła tam kilka dni. Przyjaciółka kupiła Annie i Kostkowi bilet. Łodzianka bała się odprawy paszportowej, ale wszystko się udało.

Po powrocie do Łodzi znalazła pracę jako szwaczka. Jednak bardzo szybko dostała wezwanie do sądu. Ojciec Konstantego domagał się oddania dziecka.

W 2010 r. zapadł wyrok. Łódzki sąd uznał, że pani Anna uprowadziła syna z domu jego ojca w Grecji i kazał oddać chłopca. Sąd nie poprosił nawet o badanie psychologiczne dziecka i nie sprawdził, jaka jest więź między ojcem a synem. Polka odwołała się od wyroku.

W czwartek sprawa się zakończyła. Pozytywnie. Tym razem sąd uznał, że dziecko ma zostać z matką, w domu w Łodzi.

- Przez kilka lat żyłam w strachu. Nie miałam pewności, co stanie się następnego dnia. Nie byłam w stanie nawet wyobrazić sobie, co byłoby gdybym straciła synka - wzdycha pani Anna. - Kostek nie mówi po grecku. Tutaj ma kolegów. Ojciec nie utrzymuje z nim kontaktu. Synek jest dla mnie całym światem. Na szczęście czas pokazał, że istnieje sprawiedliwość na świecie. Jestem niebywale szczęśliwa.

Mecenas Piotr Kaszewiak, który reprezentował panią Annę przed sądem, również nie ukrywa radości.

- Pierwszy wyrok sądu był nacechowany automatyzmem, wydany bez refleksji nad ludzką sprawą - mówił Piotr Kaszewiak. - Tym razem sąd nie postępował automatycznie. To jeden z pierwszych takich wyroków w Polsce. Jest zgodny z zasadami sprawiedliwości i dobrem dziecka.

Pani Anna jeszcze długo po ogłoszeniu wyroku nie mogła ochłonąć.

- Chciałabym podziękować moim najbliższym za wsparcie. Bardzo pomogła mi też profesor Zdzisława Janowska, mecenas Krzysztof Stępniewicz i mecenas Piotr Kaszewiak. Bez nich nie wiem, jakby ta sprawa się skończyła - podkreślała wzruszona kobieta.

Ojciec Kostka nie pojawił się wczoraj w sądzie. Nikt go też nie reprezentował.
Wyrok nie jest prawomocny.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki