MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: rozpoczął się proces Mieczysława Wachowskiego

Wiesław Pierzchała
Przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się we wtorek proces b. szefa gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy, Mieczysława Wachowskiego, oraz dwojga prawników oskarżonych o oszustwo.

Prokuratura zarzuca mu, że powołując się na swoje wpływy domagał się aż miliona złotych od znanych biznesmenów z podłódzkiego Rzgowa, braci Andrzeja i Zbigniewa Gałkiewiczów. W zamian miał im pomóc przy legalizacji ich hali targowej.

Na ławie oskarżenia zasiada też konkubina byłego ministra, Dorota O., a także znany łódzki adwokat Jerzy P. To on, według śledczych, zorganizował spotkanie obu stron w swojej kancelarii przy ul. Piotrkowskiej.

Zapytany przez sąd, czy przyznaje się do winy, Wachowski nie przebierał w słowach.

- Nie przyznaję się - oznajmił. - Zarzuty pod moim adresem są absurdalne, wyssane z palca. To element hucpy politycznej i efekt działalności Prawa i Sprawiedliwości i jej szefa.

Po tych słowach były minister odmówił składania wyjaśnień. Wcześniej, odpowiadając na pytania sądu, wyjaśniał, że utrzymuje się z oszczędności, mieszka z przyjaciółką i 2,5-letnim synem w domu w Piasecznie i że jest szefem doradców Lecha Wałęsy. Funkcję pełni społecznie.

Jak Wachowski trafił do sądu w Łodzi? Biznesmeni ze Rzgowa mieli problem z legalizacją dwóch hal targowych. Według prokuratury, to Jerzy P. zadzwonił do Andrzeja Gałkiewicza i zaprosił na spotkanie z byłym ministrem Lecha Wałęsy. Do spotkania doszło w kancelarii przy ul. Piotrkowskiej. Wachowski miał się powołać na swoje układy i zapewnić, że sprawę jednej hali załatwi w ciągu miesiąca. Dał też do zrozumienia, że porozmawia z ówczesnym wojewodą łódzkim Krzysztofem Makowskim (SLD).

Po kilku tygodniach Jerzy P. miał dzwonić do Andrzeja Gałkiewicza i sugerować, by ten przekazał 50 tys. zł Wachowskiemu za starania w sprawie hal. Biznesmen odmówił, bo nie widział żadnych efektów działań byłego ministra. Z tych samych powodów rzgowscy biznesmeni nie zgodzili się na propozycję Jerzego P., by Wachowski otrzymywał od nich stałą pensję w wysokości 10 - 15 tys. zł.

W śledztwie Wachowski zeznał, że słabo zna Gałkiewiczów i problemy z ich halami. Przyznał, że doszło do spotkania z wojewodą łódzkim, ale nie przypomina sobie, by rozmawiano o problemach rzgowskich biznesmenów. Zaznaczył też, że gdy zorientował się, że sprawa hal jest nie do ruszenia, machnął na nią ręką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki