Festiwal stand-up ma odbyć się w listopadzie w Atlas Arenie. To jedyne, co nie budziło wątpliwości. Urzędnicy mieli problem, aby podać inne informacje o planowanym wydarzeniu, albo ich wyjaśnienia wzajemnie się wykluczały. Krzysztof Babij z UMŁ najpierw twierdził, że nie wiadomo ile festiwal będzie kosztował, a miasto musi być przygotowane na ryzyko finansowe związane z organizacją imprezy. Powiedział, że nie zna przedsięwzięcia, którego edycja przyniosłaby zysk. Po chwili zaczął przekonywać radnych, że festiwal ma przynieść 100 tys. zł zysku.
Piotr Kurzawa z Łódzkiego Centrum Wydarzeń wyjaśnił radnym, że festiwal ma kosztować 500 tys. zł, ale nie przedstawił biznesplanu imprezy, czego zażądał Sebastian Bulak, radny PiS.
Piotr Kurzawa przekonywał radnych, że festiwal będzie trwał jeden dzień. Będzie wydarzeniem komercyjnym, a uczestnicy będą musieli kupić bilety. Obliczył, że impreza pochłonie 660 tys. zł. Rada Miejska przekazała 560 tys. zł, a zysk powinien sięgnąć 100 tys. zł. Jest to możliwe przy założeniu, że bilety kosztowałyby 44 zł, a Atlas Arena wypełniła się po brzegi i przyciągnęła komplet 15 tys. widzów.
Radny Maciej Rakowski (SLD) wyraził zdziwienie, że Łódzkie Centrum Wydarzeń chce wziąć od miasta pieniądze na imprezę, która ma być dochodowa.
- Miasto udziela dotacji na imprezy, których organizacji nie da się w pełni sfinansować, a nie na takie wydarzenia, które mają się zwrócić, a nawet przynieść zysk - dziwił się radny Maciej Rakowski.
- Łódzkie Centrum Wydarzeń musi dostać pieniądze na start imprezy. Trudno, żeby brało na ten cel kredyt w banku - wyjaśniał Mateusz Walasek, radny KO.
Radni chcieli dowiedzieć się, na jakie działania zostanie wydane 560 tys. zł, o które wystąpili urzędnicy Łódzkiego Centrum Wydarzeń. Dowiedzieli się, że pieniądze mają być przeznaczone na organizację festiwalu i wypromowanie nowej marki turystycznej w trakcie innych imprez stand-up, jakie odbywać się będą w kraju. Zapowiedzieli zaproszenie gwiazd stan-up z Polski, a może także z zagranicy. Dokładnych kosztów nie podali.
- Jak można dać pieniądze na coś, czego nie ma? - dziwił się radny Władysław Skwarka (SLD). - Najpierw urzędnicy powinni wyjaśnić, co ten festiwal przyniesie miastu, a później przychodzić po pieniądze.
W podobnym tonie wypowiadał się radny Sebastian Bulak (PiS).
- Urzędnicy przyszli z bliżej nieokreślonym projektem i chcą ponad pół miliona złotych na jego realizację. Nie ma nawet biznesplanu. Rada Miejska kupiła kota w worku - skomentował Sebastian Bulak.
Inaczej spojrzał na to Mateusz Walasek, który stwierdził, że wyliczenia i prognozy finansowe go przekonały.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?