Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie o Delfinie Ambroziak. Była wybitną solistką Teatru Wielkiego

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Delfina Ambroziak wiele lat była związana z Teatrem Wielkim w Łodzi. Jej drugim mężem był Tadeusz Kopacki
Delfina Ambroziak wiele lat była związana z Teatrem Wielkim w Łodzi. Jej drugim mężem był Tadeusz Kopacki archiwum Dziennika Łódzkiego/Teatr Wielki w Łodzi
Nie żyje Delfina Ambroziak, jedna z najwybitniejszych polskich śpiewaczek operowych. Urodziła się w Równem, na Wołyniu. Ale swoje życie związała z Łodzią i tutejszym Teatrem Wielkim.

Przez Głowno do Łodzi

Na świat przyszła 21 marca 1939 roku. Jej rodzinnym miastem było Równe na Wołyniu. O swojej drodze do Łodzi Delfina Ambroziak opowiadała nam kilka lat temu w wywiadzie.

- To bardzo długa historia, dlatego opowiem ją w skróci – wspominała. - Mój tata był żołnierzem Armii Krajowej. Został wysłany do Głowna, koło Łodzi. Pojechaliśmy z nim. Ale tam został aresztowany przez Niemców i w 1944 roku zamordowany na Pawiaku. Byłam wtedy małym dzieckiem. Po wyzwoleniu, brat taty został wiceministrem w ministerstwie komunikacji. A, że Łódź pełniła wtedy funkcję stolicy Polski, to zamieszkał w tym mieście. Kiedy stryjek wyprowadzał się do Warszawy to sprowadził tu moją mamą i trójkę dzieci. Tak więc mieszkam w Łodzi od 1945 roku.

Tramwajem do zoo

Delfina Ambroziak zamieszkała w Łodzi jako sześcioletnia dziewczynka. Miasto zrobiło na niej ogromne wrażenie.

Tym bardziej, że przyjechałam do niej z Głowna, małego miasteczka – wyjaśniała śpiewaczka operowa. - Łódź była dla mnie wielkim objawieniem. Zamieszkaliśmy w kamienicy, przy al. Kościuszki 9. Dziś w tym miejscu jest poczta. Od razu trafiłam do serca Łodzi. I już pierwszego dnia pojechałam z rodzeństwem do ogrodu zoologicznego. Dostaliśmy za to wielką burę od mamy. Bo na wycieczkę do zoo wybraliśmy się bez jej zgody.

Dzieciństwo w Łodzi nie było jednak łatwe. Mama pani Delfiny sama wychowywała trójkę dzieci.

- Mieszkała z nami jeszcze niania, która przyjechała z nami z Głowna – dodawała pani Delfina. - Mama robiła co mogła, by utrzymać rodzinę. Niania jej pomagała. Tak zaczęła się moja przygoda z Łodzią.

Taniec i koszykówka

Pasją Delfiny Ambroziak była muzyka. Zaczęło się jednak od tańca. Chodziła do szkoły tańca pani Mieczyńskiej.

- Podobno byłam bardzo zdolna – wspominała artystka. - Chciano, bym zaczęła prawdziwą naukę tańca w Warszawie. Ale na ten wyjazd nie pozwoliła moja mamusia. Stwierdziła, że woli widzieć córkę w grobie niż na scenie! Tak więc z tańcem skończyłam. Zaczęłam trenować koszykówkę. Przez kilka lat grałam w ligowej drużynie Łódzkiego Klubu Sportowego. Naszym trenerem był słynny „Ziuna”, czyli Józef Żyliński. Jego żona, która była kapitanem naszej drużyny. Dalej utrzymuje kontakt z dziewczynami z zespołu. Jesteśmy bardzo zaprzyjaźnione. Dalej o sobie mówimy dziewczynki. Przez pięć minut rozmawiamy o swoich chorobach, a potem już cieszymy się sobą. To wielkie zwycięstwo naszego ducha. W zespole ŁKS-u grałam jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Kowalówna.

Wybrała śpiew

Delfina Ambroziak przyznawała, że w pewnym momencie stanęła przed dylematem. Nie wiedziała co wybrać – sport czy muzykę.

- Trener Żyliński krzyczał, że powinnam grać w koszykówkę, ale ja wymyśliłam jakieś śpiewanie- mówiła nam w wywiadzie.- I to śpiewanie pochłonęło mnie całkowicie. Usłyszał mnie profesor Grzegorz Orłow. Trafiłam do niego dzięki jego studentowi, Pawłowi Wojtczak.. Ja pracowałam i razem z koleżankami śpiewałam w tercecie, który prowadził właśnie Paweł. Po tym jak usłyszał mnie prof. Orłow zaczęłam studia jeszcze wtedy w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej.

Delfina Ambroziak studiował i pracowała w księgowości Łódzkich Zakładów Graficznych.

Potem przeniosłam się na Politechnikę Łódzką – wspominała. - Pracowałam w Zakładzie Wytrzymałości Materiału. Tam miałam raj. Pracowałam z ludźmi na poziomie, którzy bardzo sekundowali mojej karierze. Mam dla nich wielką wdzięczność.

Debiut w łódzkiej operze

Na deskach łódzkiego Teatru Wielkiego zadebiutowała w maju 1962 roku. Od razu wystąpiła w głównej roli. Zagrała tytułową "Lakme" w operze Leo Delibesa.

- A jeszcze chwilę wcześniej urodziłam syna Jacka – opowiadała na, Delfina Ambroziak, - Wyszłam za mąż za Rajmunda Ambroziaka i przyjęłam jego nazwiskiem. Nie noszę nazwiska mojego drugiego, obecnego męża, Stanisława Kopackiego. Po tym debiucie w Łodzi zdobyłam pierwsze miejsce na konkursie śpiewaczym w Monachium. Otrzymałam po nim propozycje z całego świata. Postanowiłam jednak zostać w Łodzi. Syn miał dwa lata...Trudno się zastanawiać na tym czy dobrze zrobiłam. W Łodzi przeżyłam wiele bardzo dobrych rzeczy. Nie mogę żałować. Przecież śpiewałam na wielu scenach świata. Muzykę operową, oratoryjną..Śpiewałam utwory Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha Kilara, Mikołaja Góreckiego.

Teatr Wielki jak dom

Najważniejszym miejscem dla Delfiny Ambroziak, oprócz rodzinnego domu, był Teatr Wielki.

- Byłam zawsze osobą tak zapracowaną, że nie brałam nigdy udziału w życiu społecznym, politycznym – opowiadała nam. - Nie wiem co to „Honortatka", spotkania młodzieży. Teatr była dla mnie całym światem. Bardzo lubiłam też Filharmonię Łódzką. Przez wiele lat wykładałam w Akademii Muzycznej. W Łodzi urodził się mój syn, który teraz mieszka w Bostonie. Poza tym jestem osobą, która ogromnie przywiązuje się do miejsca, przyjaciół. Tu też spotkałam drugą miłość mojego życia, Stanisława Kopackiego, znakomitego śpiewaka. Już ponad czterdzieści lat jesteśmy po ślubie. W tej Łodzi uwiliśmy sobie gniazdko, mamy domek w Grotnikach. W Łodzi zostało moje serce, tu znajduje się grób mojej mamy. Łódź jest moim miejscem na ziemi i tak już zostanie.

O swojej żonie znanej śpiewaczce operowej Delfinie Ambroziak w latach siedemdziesiątych opowiadał jej mąż Tadeusz Kopacki, też artysta opery. Stwierdził, że jego żonę całkowicie pochlania sztuka. Interesuje ją malarstwo. Ma duży zbiór wydawnictw i niewielkie zbiory dzieł sztuki.

- A naszą wspólną pasją jest działka! - zapewniał „Dziennik Łódzki” Tadeusz Kopacki. - Lubimy też spędzać urlop pod namiotem. Długo nie mogłem namówić jej do takiego wypoczynku, a teraz jest ogromną zwolenniczką campingowego życia. I jeszcze jedno: na takich wczasach ona gotuje! A na Dzień Kobiet kupiłem żonie perfumy

Wielkie role

Delfina Ambroziak przez całe życie była związana z Łodzią i Teatrem Wielkim. Wykonywała wiele sopranowych partii koloraturowych, lirycznych . Można ją było oglądać w:”Traviacie”. grała, Gildę w „Rigoletcie”, Mimi w „Cyganerii”, Małgorzatę w „Fauście” i „Mefistofelesie”, Micaëlę w Carmen, Hrabinę w „Weselu Figara”, Donnę Elwirę w „Don Giovannim”, Eudoksję w „Żydówce”, Hannę w „Strasznym dworze”, Jarosławnę w „Kniaziu Igorze”, Marszałkową w „Kawalerze srebrnej róży”.
Można było ją oglądać wielu festiwalach muzycznych w Polsce i za granicą. Występowała na Warszawskiej Jesieni, Vratislavia Cantans, Poznańskie Wiośnie Muzycznej, festiwalach w Łańcucie i Krynicy, Kudowie, Salzburgu, Ludwigsburgu, Linzu, Gandawie i Lucernie.
Występowała na deskach renomowanych teatrów operowych. Jak.: Concertgebouw w Amsterdamie, Santa Cecilia w Rzymie i Carnegie Hall w Nowym Jorku.
Leszek Bonar,, dziennikarz łódzkiej TVP 3 nakręcił film z okazji 35-lecia pracy scenicznej Delfiny Ambroziak. Artystka opowiadała w nim między innymi o współpracy z Krzysztofem Pendereckim.

Mogę powiedzieć, że dostałam od Boga wielki talent do bardzo szybkiego uczenia się – mówiła w filmie śpiewaczka. - “Dies Irae” miała śpiewać pani Stefania Woytowicz, ale odmówiła, ponieważ nie chciała przygotowywać się w tak krótkim czasie. Penderecki zapytał wtedy, kto z młodych osób mógłby wykonać jego utwór. Ktoś powiedział, że jest taka młoda śpiewaczka Delfina Ambroziak, ponieważ występowałam już między innymi w Filharmonii Krakowskiej. Przyjechałam do niego do Krakowa, a pan Penderecki powiedział: Ale ostatniej części jeszcze nie napisałem. Czy zdąży się pani nauczyć? Zgodziłam się. Dopisał ostatni tercet w „Dies Irae” i ja od razu to zaśpiewałam. Niestety moje wykonanie nie zostało nagrane na płycie. Potem tak było wielokrotnie, że Krzysztof coś szybko dopisywał, a ja bez problemu uczyłam się tego. W związku z tym przez następne lata śpiewałam w całej Europie. Wtedy również często występowała moja ulubiona oratoryjna śpiewaczka Stefania Woytowicz. Oprócz „Dies Irae” i „Jutrzni” wykonywałam „Kosmogonię”, “Pasję według świętego Łukasza” i byłam pierwszą polską Ewą w operze „Raj utracony”. Później jeszcze nagrałam Lacrimosę z „Polskiego Requiem”. 

Delfina Ambroziak zmarła 9 stycznia. Miała 85 lat.

Delfina Ambroziak wiele lat była związana z Teatrem Wielkim w Łodzi. Jej drugim mężem był Tadeusz Kopacki

Wspomnienie o Delfinie Ambroziak. Była wybitną solistką Teat...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki