Policjant, 31-letni Arkadiusz F., zeznawał w piątek, 6 października, jako świadek na procesie w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Na ławie oskarżonych zasiada 56-letni pabianiczanin Grzegorz S., który odpowiada z wolnej stopy. Prokuratura zarzuca mu, że źle podłączył butlę gazową do kuchenki, przez co spowodował tragiczny w skutkach wybuch gazu w nocy z 16 na 17 kwietnia 2016 roku w mieszkaniu na I piętrze kamienicy przy ul. Bagatela w centrum Pabianic. Znaczna część budynku zawaliła się. Jeden z lokatorów zginął, a dwie osoby zostały ranne. Oskarżonemu, który nie przyznaje się do winy, grozi do ośmiu lat więzienia.
- Gdy weszliśmy na piętro częściowo zawalonej kamienicy, ludzie krzyczeli z prośbą o pomoc. Pamiętam, że pomogłem kobiecie, którą przygniótł duży kawał sufitu. Została zakleszczona. Na moich oczach strażacy wynosili na noszach mężczyznę. Inny poszkodowany wyszedł z mieszkania o własnych siłach. W sumie pod gruzami znalazły się cztery osoby, w tym jedna została przysypana całkowicie, a pozostałe częściowo - zeznał Arkadiusz F.
CZYTAJ TEŻ: Katastrofa w centrum Pabianic. Wybuch gazu w kamienicy przy Bagatela
Z jego relacji wynikało, że po potężnym wybuchu gaz cały czas się ulatniał.
- Z kolegą z patrolu poczuliśmy gaz i usłyszeliśmy charakterystyczny świst ulatniającego się gazu. Dotarłem do niewielkiego, zniszczonego pomieszczenia (zapewne była to kuchnia), w którym stały dwie butle gazu: jedna duża 11-kilogramowa i druga mała, turystyczna. Zauważyłem też strażaków, którzy w maskach sprawdzali pomieszczenia - oznajmił Arkadiusz F.
Wczoraj zeznawał też biegły z zakresu gazownictwa, Włodzimierz T., który podkreślił, że zawór butli był otwarty i gaz intensywnie wyciekał z reduktora. Przyznał też, że nie udało się ustalić, jaki był stopień otwarcia zaworu butli i jak długo trwał wyciek gazu zanim doszło do eksplozji.
**CZYTAJ TEŻ:
Wybuch gazu w centrum Pabianic. Kamienica zostanie rozebrana**
Wcześniej oskarżony wyjaśnił, że feralnego 16 kwietnia 2016 roku kupił butlę gazową i podłączył ją do kuchenki. Po tym zabiegu sprawdził szczelność. W tym celu zapalił zapalniczkę przy zaworze. Wszystko było w porządku. Gaz nie ulatniał się.
Grzegorz S. od dwóch lat w ten sposób kupował i podłączał butle gazowe i nigdy nie miał problemów z ulatniającym się gazem. Stąd jego kompletne zaskoczenie, gdy o północy obudził się, aby zapalić papierosa. Uruchomił zapalniczkę i nastąpił wybuch gazu, którego - jak podkreślił - wcześniej nawet nie poczuł. Jego żona Ewa S. została poparzona.
**CZYTAJ TEŻ:
Wybuch gazu w Pabianicach. Grzegorz S. nie przyznaje się do winy**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody