Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomniany niemiecki obóz rasowy w Łodzi. Wywiad z Patrycją Resel z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Łodzi

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Więźniarki niemieckiego obozu rasowego w Łodzi
Więźniarki niemieckiego obozu rasowego w Łodzi Archiwum OKŚZpNP IPN w Łodzi
Choć niemiecki obóz łódzkiej ekspozytury Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS (niem. Rasse- und Siedlunghauptamt SS, Aussenstelle Litzmannstadt Lager) stanowił jeden z głównych punktów na mapie terroru w okupowanej przez Niemców Łodzi, niestety niemal zupełnie zniknął z pamięci współczesnych łodzian - mówi Patrycja Resel z Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi

Niemiecki obóz rasowy przy ul. Spornej w Łodzi pozostaje nieco w cieniu obozu dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej. Jaką rolę spełniał obóz rasowy i kogo w nim umieszczano?

Choć niemiecki obóz łódzkiej ekspozytury Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS (niem. Rasse- und Siedlunghauptamt SS, Aussenstelle Litzmannstadt Lager) stanowił jeden z głównych punktów na mapie terroru w okupowanej przez Niemców Łodzi, niestety niemal zupełnie zniknął z pamięci współczesnych łodzian. Wspomniany obóz rasowy rozpoczął działalność jesienią 1940 r. w budynkach klasztornych Ojców Bernardynów przy ul. Spornej 73. Wówczas niemiecka nazwa tej ulicy brzmiała Landknechtstrasse, a następnie Wotanstrasse.

Już pół roku wcześniej, 2 lutego Niemcy rozpoczęli wysiedlanie zakonników z klasztoru. Niemiecki obóz rasowy w Łodzi (nazywany także ,,Rassenlagrem”) był odpowiedzialny za realizację polityki rasowej III Rzeszy na okupowanych ziemiach Polski. Istniał niemal do zakończenia okupacji niemieckiej w Łodzi, czyli do stycznia 1945 r. Umieszczano w nim Polaków obu płci w różnym wieku - od niemowląt, przez młodzież oraz osoby dorosłe, po starców. Pierwszą grupę więźniów stanowiły osoby znajdujące się w niemieckich obozach przesiedleńczych na terenie Kraju Warty, które po tzw. wstępnej selekcji przeznaczano do dalszego procesu germanizacyjnego.

W ,,Rassenlagrze” w Łodzi znaleźli się również polscy wysiedleńcy z Zamojszczyzny. Liczną grupą więźniów byli także małoletni Polacy, których ze względu na posiadanie cech wyglądu odpowiadających rasie nordyckiej, kierowano bezpośrednio z niemieckiego Urzędu Pracy (niem. Arbeitsamt) do obozu rasowego. W zainteresowaniu niemieckich urzędników znalazły się między innymi młode kobiety z dziećmi, których mężowie należeli do organizacji konspiracyjnych, przebywali w aresztach lub obozach.

Czy był jakiś związek między obozem dla dzieci a obozem rasowym?

W niemieckim obozie dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej prowadzono wstępne selekcje rasowe wśród dzieci do ósmego roku życia, które następnie kierowano do ,,Rassenlagru” przy ul. Spornej. Niekiedy wśród małoletnich więźniów, uznanych jako zdatnych do germanizacji, byli również ci w wieku nastoletnim. Selekcje przeprowadzano na specjalnych apelach z udziałem komendanta obozu przy ul. Przemysłowej Karla Ehrlicha oraz przedstawicieli łódzkiej ekspozytury Urzędu Rasy i Osadnictwa SS.

Wskazane przez komisję dzieci tuż przed przeniesieniem do ,,Rassenlagru” przebywały w murowanym budynku, do którego dostęp miały jedynie starsze więźniarki, wytypowane przez nadzorczynie obozu, a także chłopcy, których zadaniem było dostarczanie wody oraz wykonywanie napraw w obiekcie. W przypadku, kiedy dziecko podczas pobytu w obozie przy ul. Spornej przeszło pozytywnie badania rasowe, było kierowano do jednego z ośrodków Lebensborn. Z kolei, gdy małoletni więzień nie został ostatecznie zakwalifikowany do germanizacji, ponownie umieszczano go w obozie przy ul. Przemysłowej.

Jakie były warunki życia w obozie rasowym przy ul. Spornej? Czy można powiedzieć, że były lepsze niż w obozie przy Przemysłowej, choćby ze względu na potencjalną wartość jaką mogły przedstawiać dla Niemców dzieci przeznaczone do germanizacji?

Przede wszystkim należy podkreślić, że niemiecki obóz rasowy przy ul. Spornej w Łodzi nie służył celom eksterminacyjnym, jak w przypadku obozów typu koncentracyjnego, ani też nie pełnił funkcji „olbrzymiego warsztatu pracy”, jak niemiecki obozu dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej, gdzie do głównych obowiązków osadzonych należało wspieranie niemieckiej gospodarki oraz armii. W ciągu dnia więźniowie ,,Rassenlagru” pracowali w obozowej kuchni, sprzątali teren lub zajmowali się miejscowym ogródkiem. Byli także zmuszani do uczestnictwa w propagandowych prelekcjach, które prowadzili funkcjonariusze SS.

Więźniów umieszczano w salach 20-, 40- lub 200-osobowych. Dzieci poniżej siódmego roku życia przebywały razem z matkami, natomiast w osobnych pomieszczeniach znajdowały się dzieci starsze, młodzież oraz osoby dorosłe. W niektórych salach przebywały nawet całe rodziny, których wszyscy członkowie byli kolejno poddawani badaniom rasowym. Więźniowie spali na piętrowych łóżkach wyłożonych słomą, a do przykrycia służyły im cienkie koce. Według powojennych relacji świadków minionych wydarzeń sale obozowe były brudne, pełne robactwa. Osadzeni otrzymywali trzy posiłki dziennie, m.in. chleb ze sztucznym miodem i marmoladą oraz zupę z brukwi, kapusty lub buraków.

Pomimo iż w niemieckim obozie rasowym przy ul. Spornej w Łodzi panowały lepsze warunki niż w obozie dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej, to należy podkreślić, iż funkcjonariusze SS niejednokrotnie stosowali wobec więźniów przemoc fizyczną, natomiast panujący tam poziom sanitarno-żywieniowy ujemnie wpływał na stan zdrowia osadzonych.

Ja Niemcom powiedziałam, że na rasę mogą wziąć krowy i świnie, a nie ludzi - Franciszka Jóźwiak, była więźniarka obozu rasowego w Łodzi.

Jak długo trwały badania rasowe w obozie i na czym polegały?

Badania rasowe przeprowadzane w obozie przy ul. Spornej w powojennych relacjach wymieniano jako najbardziej traumatyzujące przeżycie dla jego więźniów. Celem tychże badań było dokonanie selekcji Polaków zdatnych do germanizacji.

Jak już wspomniałam na wstępie, badaniom tym nie podlegały tylko polskie dzieci i młodzież, ale i osoby znacznie starsze. Po dotarciu do obozu wszystkim więźniom nadawano numery oraz wykonywane fotografie w czterech pozach. Kolejno zmuszano ich do stawienia się zupełnie nago przed kilkuosobową komisją, której członkowie dokonywali skrupulatnych badań antropologicznych. Mierzono długość kończyn więźniów, ich obwód czaszki, czy proporcje ciała. Nie bez znaczenia był także ich kolor włosów, wielkość, osadzenie oraz barwa oczu, czy stan skóry i uzębienia. Podczas dokonywania pomiarów posługiwano się licznymi tabelami, porównywano kształt głowy więźnia z gipsowymi odlewami czaszek, które służyły za wzorcowe modele. Ponadto wykonywano osadzonym prześwietlenia rentgenowskie, specjalistyczne badania krwi oraz moczu.

Więźniowie obu płci podlegali także upokarzającym badaniom układu rozrodczego. Kobiety z obozu przy ul. Spornej dowożono w tym celu do gabinetu lekarskiego przy ul. Tramwajowej (wówczas Liststrasse), gdzie przeprowadzano na nich brutalne badania ginekologiczne. Ten zbrodniczy proceder - tym bardziej stosowany wobec nieletnich Polek - negatywnie wpływał na ich stan zdrowia psychicznego. W skrajnych przypadkach małoletnie więźniarki myślały o popełnieniu samobójstwa, ponieważ obawiały się, że podczas badań ginekologicznych poddano je sztucznemu zapłodnieniu lub sterylizacji.

Co działo się później z obydwoma grupami więźniów: przeznaczonymi do germanizacji i tymi, którzy nie spełnili niemieckich kryteriów?

Więźniowie, których ostatecznie uznano za niezdatnych do zniemczenia, kierowano do innego obozu, z reguły podległemu niemieckiemu Urzędowi Pracy, lub zwalniano do domu rodzinnego. W przypadku zakwalifikowania osadzonego do dalszego procesu germanizacyjnego, był on transportowany do Starej Rzeszy lub jednego z państw przez nią okupowanego, gdzie umieszczano go w zakładzie pracy lub gospodarstwie rolnym. Natomiast nastoletnie Polki kierowano do rodzin niemieckich, u których pracowały w charakterze służących lub opiekunek dla dzieci. W przeciwieństwie do polskich robotników przymusowych, mogli oni swobodnie poruszać się po najbliższej okolicy oraz nie musieli nosić litery ,,P”. Ponadto otrzymywali wynagrodzenie za wykonywaną pracę.

Na terenie nazistowskich Niemiec byli więźniowie obozu rasowego w Łodzi nie podlegali statusowi społeczno-prawnemu obowiązującemu Polaków oraz robotników ,,ze wschodu”, jednak nie traktowano ich także jako pełnoprawnych obywateli niemieckich. Znajdowali się pod ścisłym nadzorem tamtejszych władz, a ich niemieccy pracodawcy traktowali ich jako tanią siłą roboczą, często stosując wobec nich przemoc fizyczną.

Jaki jest stan badań nad obozem rasowym? Czy pozwala on na wskazanie liczby osób, która przeszła przez obóz rasowy?

Pomimo, iż od zakończenia II wojny światowej minęło już niemal osiem dekad, to stan wiedzy na temat niemieckiego obozu rasowego w Łodzi można uznać za znikomy. Z treści akt śledztwa, prowadzonego przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi, relacji świadków wydarzeń oraz fragmentarycznie zachowanej do dnia dzisiejszego dokumentacji wspominanego obozu można stwierdzić, iż panowała w nim duża rotacja osadzonych, a okres ich pobytu wynosił od kilkunastu dni do kilku miesięcy.

Na obecnym etapie badań nie udało się ustalić liczby osób, która przeszła przez ten obóz w całym okresie istnienia. Najprawdopodobniej mogło jednorazowo przebywać w nim do 1000 Polaków. Więźniowie obozu rasowego przy ul. Spornej w Łodzi stanowią obecnie nieznaną, wręcz anonimową, choć niezwykle liczną grupę ofiar niemieckiego totalitaryzmu. Aby przywrócić pamięć o Polakach, którzy zostali poddani germanizacji w ramach polityki rasowej III Rzeszy, w IPN Oddział w Łodzi prowadzone są badania naukowe, mające na celu zapełnienie jak dotąd mało znanej karty historii wojennej Łodzi.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki