Proces dwóch ratowników z kleszczowskiego Solparku rozpoczął się i zakończył w środę w Sądzie Rejonowym w Bełchatowie.
Obaj młodzi mężczyźni przyznali się do winy narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślnego spowodowania śmierci 37--letniego mężczyzny, który jesienią ubiegłego roku utopił się w basenie kleszczowskiego kompleksu rekreacyjnego. Sąd warunkowo umorzył postępowanie na okres próby jednego roku, a obaj mężczyźni będą musieli zapłacić zadośćuczynienie rodzinie zmarłego i ponieść koszty procesu.
25-letni ratownik z Bełchatowa i jego młodszy o cztery lata kolega mieli pilnować bezpieczeństwa wszystkich kąpiących się w basenie. Tymczasem 37-letni bełchatowianin, który w basenie nurkował, przez kilka minut leżał na dnie, zanim wyciągnięto go z wody. Jeszcze żył, ale po miesiącu zmarł w szpitalu. Cały czas był w stanie śpiączki.
Ratownicy długo nie przyznawali się do winy, dlatego wydawało się, że proces może potrwać znacznie dłużej. Jednak zanim weszli na salę rozpraw, zmienili swoje wyjaśnienia i przyznali się do winy. To było niezbędne do warunkowego umorzenia postępowania.
- Nie ukrywam, że o takim rozwiązaniu również myślałam, bo obaj nie byli karani i cieszyli się nieposzlakowaną opinią, natomiast ich postawa w procesie przygotowawczym i nieprzyznanie się do winy nie pozwalały na takie rozwiązanie - mówi Małgorzata Barylska, prokurator z Bełchatowa, która pisała akt oskarżenia. - Obaj mieli prawników i pewnie oni przekonali ich, że takie rozwiązanie będzie najlepsze. Uważam, że skoro rodzina ofiary się na to zgodziła, to jest to dobry finał tej sprawy - dodaje.
Ratownicy poniosą koszty procesu, niemałe, bo ok. 3 tys. zł. Zapłacą także nawiązkę - 3 tys. i 2 tys. zł na rzecz rodziny mężczyzny, który utopił się w basenie.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
- To są młodzi ludzie i nigdy nie było moją intencją, aby zostali ukarani - mówi pani Edyta (nazwisko do wiadomości redakcji), wdowa po mężczyźnie, który utopił się w Solparku. - Nie chciałam od nich pieniędzy, to była propozycja sądu, który uznał, że taka nawiązka być musi, żeby można było zakończyć tę sprawę. Stała się tragedia, która zapewne pozostanie w ich sumieniach do końca życia, a ja nie mam zamiaru ich dodatkowo obciążać. Skoro sami przyznali się do winy, to nie chciałabym, aby byli dodatkowo karani - dodaje.
Za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia w związku z nieumyślnym spowodowaniem śmierci obu ratownikom groziło nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
Wdowa nie zamierza jednak rezygnować z walki o odszkodowanie od Solparku, bo jej zdaniem, to władze obiektu odpowiadają za bezpieczeństwo wszystkich osób korzystających z kompleksu.
- Nieważne, czy ratownicy byli pracownikami firmy zewnętrznej, czy Solpraku, przecież ludzi, którzy tam przychodzą to nie interesuje, oni chcą się czuć bezpiecznie, dlatego uważam, że winny jest Solpark - mówi pani Edyta. - Po śmierci męża zostałam sama z pięcioletnim synem. Chcę zabezpieczyć jego przyszłość i będę starać się o odszkodowanie właśnie dla niego - dodaje.
Na razie wdowa nie zamierza kierować sprawy o odszkodowanie do sądu. Jak podkreśla, w przyszłym tygodniu z prawnikiem idzie na rozmowę do prezesa Solparku. Liczy na ugodę, bez sądowego procesu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?