- Prawda wyszła na jaw. To była ordynarna prowokacja biznesowo-polityczna. Chodziło o pozbycie się mnie z Łodzi i to się udało - komentował Krzysztof Wąsowicz. Nie wyjaśnił, jakich ludzi i jakie środowisko ma na myśli, mówiąc o prowokacji. Zapytany, czy poda do sądu Radosława W. za pomówienie, odparł: - Jeszcze nie wiem. Miałem dwa i pół roku wyrwane z życiorysu i muszę po tym wszystkim ochłonąć.
Jarosław M. nie chciał komentować wyroku, zaś prokurator Mirosław Mospinek z Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście zaznaczył: - Ku memu zdziwieniu sąd odniósł się tylko do kilku procent materiału dowodowego. W uzasadnieniu wyroku pominął pewne wątki. Dlatego wystąpię z apelacją.
Prokurator zwrócił też uwagę, że w oparciu o ten sam materiał dowodowy obaj oskarżeni zostali aresztowani tymczasowo przez sąd, co ma świadczyć o tym, że były dowody świadczące o winie byłych szefów MPK. Jednak sędzia Anna Starczewska była innego zdania i n aakcie oskarżenia nie zostawiła suchej nitki. Z jej słów wynikało, że główny świadek oskarżenia jest niewiarygodny, bo ciągle zmieniał zeznania i zasłaniał się niepamięcią.
Sędzia przypomniała, że Radosław W. najpierw miał wręczyć 90 tys. zł oskarżonym, jako wyraz wdzięczności za otrzymanie kontraktu na prace torowe na al. kard. Wyszyńskiego. I tu pojawiły się wątpliwości, bo na kontrakcie tym Radosław W. zarobił 115 tys. zł i sumą tą miał się podzielić ze wspólnikiem, co by oznaczało, że dopłacił do łapówki.
Na dodatek Radosław W. nie potrafił wyjaśnić, komu wręczył pieniądze: prezesowi, dyrektorowi czy obu naraz. Ponadto raz mówił, że były to dwie transze - 30 i 60 lub 70 i 20 tys. zł, a innym razem, że... trzy po 30 tys. zł. Następnie miał przekazać byłym szefom MPK 100 tys. zł. W śledztwie wyjaśnił, że nastąpiło to 15 stycznia 2008 r., jednak ku jego zdumieniu funkcjonariusze CBA przypomnieli mu, że tego dnia był w... Belgii.
Radosław W. często kluczył, zmieniał zeznania, podczas jednej z rozpraw oznajmił nawet, by sąd... nie przykładał większej wagi do tego co mówi.
Szukając motywu pomówienia byłych szefów MPK, Anna Starczewska wskazała na złe zarządzanie przez Radosława W. swoją firmą N., z której - według sędzi - były wyprowadzane pieniądze.
Sędzia zwróciła uwagę, że jakość robót torowych wykonywanych przez firmę N. była tak marna, że musiała ona dokonywać poprawek. Radosław W. żądał za nie dodatkowych pieniędzy, ale nie otrzymywał, bo niedoróbki były z jego winy. Dlatego pukał do drzwi różnych decydentów, by pomogli mu uzyskać korzystne dla siebie decyzje finansowe kierownictwa MPK. Gdy to nie odniosło skutku zaangażował - jak stwierdziła sędzia - swoich kolegów: Dariusza Jońskiego i Jarosława Bergera (ówcześni radni z SLD), którzy nagłośnili sprawę. Jednak rozmawiając z nimi Radosław W. nie stwierdził, że Wąsowiczowi i Jarosławowi M. wręczał łapówki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?