Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia odbita w łódzkich ulicach

Roman Czubiński
Dawny właściciel najpiękniejszego łódzkiego pałacu zasługuje na godną ulicę swojego imienia
Dawny właściciel najpiękniejszego łódzkiego pałacu zasługuje na godną ulicę swojego imienia Grzegorz Gałasiński
Łódzkie ulice. Mają wielu znamienitych patronów o doskonale znanych nazwiskach, ale i takich, które wielu łodzianom niewiele mówią. W nazwach ulic zaklęta jest jednak bogata i wspaniała historia Łodzi. Warto ją lepiej poznać.

Nakładem Domu Wydawniczego Księży Młyn ukazała się w ubiegłym roku monografia "Patroni łódzkich ulic".

- Chcemy przybliżyć łodzianom przede wszystkim patronów mniej znanych, niż np. Adam Mickiewicz - mówi prof. Maria Nartonowicz-Kot z Instytutu Historii UŁ. Prof. Jarosław Kita dodaje: - Łódź była chyba jedynym z dużych polskich miast, które nie miało dotąd takiego opracowania.

Car zabraniał, Niemcy pozwolili

Łódzcy historycy postanowili podzielić książkę na dwie części. Obok leksykonu biograficznego patronów ulic Łodzi znalazła się przekrojowa część historyczna. Traktuje ona o polityce nazewniczej kolejnych ekip rządzących - zarówno polskich, jak i zaborczych lub okupacyjnych. Każda z nich starała się legitymizować swą władzę, prezentując w nazwach ulic własny kanon bohaterów. - Można określić to modnym dziś mianem polityki historycznej - mówi prof. Kita.

Odosobowe nazwy ulic pojawiły się w Łodzi w połowie XIX wieku.

- Nazwa ulicy Drewnowskiej pochodzi od rodu Drewnów. Natomiast ulicy Emilii (dzisiejsza Tymienieckiego) została tak nazwana zapewne na cześć żony Ludwika Geyera - opowiada historyk.

Władze carskie prowadziły politykę rusyfikacyjną. Niektóre ulice - jak Aleksandryjska czy Olgińska - zawdzięczały miano imionom członków rosyjskiego domu panującego. Inne nazwy (np. Gubernatorska) pochodziły od rang urzędniczych carskiej administracji. Nie mieli natomiast ulic polscy bohaterowie narodowi, twórcy czy władcy.

- Tylko jedna, peryferyjna uliczka wzdłuż Lasu Miejskiego nosiła imię Mikołaja Kopernika - kontynuuje profesor.

Co ciekawe, w ówczesnych wsiach Chojny i Bałuty istniały ulice Mickiewicza czy Szopena (tak właśnie pisane!). - W mniejszych miejscowościach pozostawiano w tym zakresie większą swobodę, szanowano wolę właścicieli posesji przy danej ulicy - wyjaśnia uczony.

W czasie pierwszej wojny światowej Łódź zajęli Niemcy.

- Po Akcie 5 Listopada 1916 roku władze cesarskie chciały pozyskać Polaków do walki z Rosją. Łódzki samorząd mógł więc bardziej samodzielnie prowadzić politykę nazewniczą - wyjaśnia prof. Kita. Wtedy właśnie obowiązujące do dziś miana zyskały Al. Kościuszki i ul. Sienkiewicza. Rozpoczęto też derusyfikację nazw łódzkich ulic.

We własnym domu

Odzyskanie wolności przyniosło poważne zmiany. - Polacy poczuli się gospodarzami u siebie. Stało się to widoczne także w nazewnictwie ulic - mówi prof. Nartonowicz-Kot. Z planu miasta powoli znikały nazwy kojarzące się z rosyjskim panowaniem. Upamiętniano za to rocznice ważnych wydarzeń (wymarsz Legionów, odzyskanie Pomorza), poległych bohaterów (Aleksander Napiórkowski) czy zmarłych uczonych (Maria Curie-Skłodowska).

Dwudziestolecie międzywojenne było okresem burzliwym politycznie. Prawica i lewica gorąco spierały się w Radzie Miejskiej i w prasie o poszczególnych patronów.

- Endecy protestowali przeciw ulicy Ludwika Zamenhofa, ponieważ twórca języka Esperanto był z pochodzenia Żydem. A socjaliści nie dopuścili do nadania imienia papieża Piusa XI ulicy Przejazd, której patronem chcieli uczynić Ignacego Daszyńskiego - wylicza prof. Nartonowicz-Kot. Sprzeciwu nie budziła natomiast ul. Stefana Kopcińskiego (dawniej Zagajnikowa). - Choć jej patron należał do PPS, dla łodzian był głównie organizatorem powszechnego nauczania - mówi uczona.

W 1928 roku miała miejsce jedyna, oprócz okresu okupacji hitlerowskiej, próba przemianowania głównej ulicy miasta.

- Planowano nadać jej imię marszałka Piłsudskiego lub Legionów, by uczcić 10. rocznicę odzyskania niepodległości. Na szczęście jednak "zamach na Piotrkowską" nie powiódł się - relacjonuje prof. Nartonowicz-Kot. Ostatecznie Marszałek został patronem ul. Wschodniej, przy której niegdyś mieszkał i drukował konspiracyjną gazetę "Robotnik". - Nadanie ulicy patrona jeszcze za jego życia zdarzało się bardzo rzadko - zaznacza badaczka.

Bywało i tak, że ulicę lub plac uznawano za zbyt mało godny dla patrona. - Dotarłam do listów, których autorzy protestowali przeciw przemianowaniu Bałuckiego Rynku na Plac Bronisława Pierackiego, ministra zastrzelonego przez ukraińskiego nacjonalistę. Ich autorzy uznali, że miejsce spelunek i gromadzenia się mętów będzie bezcześciło tak świetlaną postać - mówi z przekąsem prof. Nartonowicz-Kot.

Scheibler zbyt mało germański

Najwięcej zmian - gwałtownych, lecz na szczęście krótkotrwałych - przyniosła okupacja hitlerowska.

- Początkowo Niemcy ograniczyli się do przetłumaczenia polskich nazw na niemiecki. Wiosną 1940 roku usunięto praktycznie wszystkie dawne nazwy ulic Śródmieścia - opowiada prof. Kita. Głównym arteriom patronowali przywódcy III Rzeszy. Piotrkowską nazwano Adolf-Hitlerstrasse - było to regułą dla miast Kraju Warty. Swoje ulice mieli też Goering, Goebbels i inni działacze NSDAP. Niemcy odeszli od zasady, w myśl której tylko wyjątkowo nazywano ulice na cześć osób żyjących.

Patronami uczyniono też postaci z dawniejszych wieków, kojarzone z germańską ekspansją. - Byli to np. mistrzowie Zakonu Krzyżackiego. A także łódzcy Niemcy, których naziści uznali za pokrzywdzonych pod polskimi rządami - kontynuuje historyk.

W służbę germanizacji próbowano też wciągnąć współtwórców Łodzi przemysłowej. W 1940 r. nazwano niektóre ulice na cześć lodzermenschów niemieckiego pochodzenia: Karola Scheiblera, Edwarda Herbsta, Ludwika Grohmana i Juliusza Kunitzera.

- Okazało się jednak, że były to postaci zbyt spolonizowane, by mogły służyć hitlerowskiej propagandzie - wyjaśnia prof. Kita. Już po roku zastąpiono ich nowymi patronami, bardziej jednoznacznie powiązanymi z przeszłością Niemiec lub z samą III Rzeszą.

Kręte ścieżki PRL

- Wymazanie śladów okupacji było właściwie pierwszą rzeczą, którą zrobiono po wyzwoleniu Łodzi - mówi prof. Nartonowicz-Kot. Początkowo ulice odzyskały przedwojenne nazwy. Nowe władze nie zamierzały jednak zostawić wszystkiego po dawnemu. Już w maju 1945 roku Miejska Rada Narodowa przemianowała Wodny Rynek na Plac Zwycięstwa, a ul. Główną (dziś Al. Piłsudskiego) na Stalina.

- Nie jest prawdą legenda, jakoby radziecki dyktator otrzymał ulicę dopiero po śmierci. Z drugiej strony, nie można wykluczyć, że prezydent miasta Kazimierz Mijal w istocie chciał uprzedzić w ten sposób naciski partyjnej "góry". Być może spodziewał się polecenia przemianowania Piotrkowskiej… - domyśla się badaczka.

Patronów "niewygodnych"- np. bohaterów wojny polsko-bolszewickiej - zastępowały postaci bliskie nowej władzy (działacze KPP) lub przez nią zawłaszczone (Stanisław Worcell). Zdarzały się, wyrażone w specyficznej formie, protesty mieszkańców. - W dziennikach Zarządu Miejskiego z lat 40. i 50. znajdziemy informacje o powtarzających się przypadkach niszczenia tablic z nowymi nazwami- mówi prof. Nartonowicz-Kot.

Władza stopniowo odchodziła od twardego kursu.

- Przed 1954 rokiem nawet socjalista Ignacy Daszyński był za mało lewicowy, by patronować ulicy. A już w latach 70. pojawiły się nazwy, które wcześniej uznano by za "reakcyjne": 11 Listopada czy gen. Władysława Sikorskiego - mówi uczona. Nawet w przypadku Bolesława Bieruta, który dostał ulicę na Radogoszczu, akcentowano godność prezydenta państwa, nie funkcje partyjne.

Łódzkim radnym, członkom PZPR, udawało się czasem przechytrzyć wyższe instancje partyjne. - Historia ta wiąże się z pierwszymi załogowymi lotami w Kosmos - opowiada prof. Nartonowicz-Kot. - W latach 60. w Łodzi prawie równocześnie pojawiły się ulice: Kosmonautów i Astronautów. Obie oznaczają to samo. Ale pierwszej z nich używano w bloku wschodnim, a drugiej na Zachodzie... - uśmiecha się badaczka.

Bohaterowie III RP

Kolejną falę radykalnych zmian przyniosła transformacja 1989 roku. W latach 1990-1998 w Radzie Miejskiej działała komisja do spraw nazewnictwa. - W tym czasie zmieniło patronów aż 70 ulic - mówi prof. Kita.

Z planu miasta znikały nazwy kojarzone ze Związkiem Radzieckim i w ogóle z rosyjskością, a także z szeroko pojętym ruchem lewicowym. Przybywało za to patronów związanych z Kościołem katolickim, w tym błogosławionych i świętych.

- Chętnie upamiętniano też polityków z czasów II RP oraz emigracyjnych. Swoich ulic doczekali się też bohaterowie polskiego podziemia, w tym Żołnierze Wyklęci, oraz uczestnicy wcześniejszych powstań narodowych - wylicza uczony.

Jak w latach 20. i 30., tak i teraz nie obyło się bez gwałtownych sporów. - Zdarzało się, że radni zmieniali nazwy uchwalone kilka miesięcy wcześniej przez swoich kolegów z tego samego, postsolidarnościowego obozu - opowiada prof. Kita. Choć najwięcej zmian dokonano w latach 90., jeszcze za rządów Jerzego Kropiwnickiego żywą dyskusję wzbudziło przemianowanie ul. Spornej czy widzewskiej Alei Przyjaźni.

Wskazówki na przyszłość

Wydanie książki dofinansował Urząd Miasta Łodzi. Żaden urząd, nie tylko miejski, nie potrafił jednak dostarczyć autorom... kompletnej listy łódzkich ulic.

- Nasza praca chwilami przypominała zadanie detektywów - opowiada prof. Nartonowicz-Kot. - Urząd Geodezji, Urząd Skarbowy, Poczta Polska, Zarząd Dróg i Transportu... - wylicza kolejne instytucje, do których kołatali uczeni. - Poszczególne listy, które otrzymaliśmy, różniły się nie kilkoma, lecz kilkudziesięcioma pozycjami. Na każdej z nich czegoś brakowało - relacjonuje prof. Kita.

A jak powinno się nazywać ulice w przyszłości? Autorzy monografii mają kilka postulatów. - Dobrą praktyką jest nazywanie ulic położonych na danym osiedlu w podobny sposób - mówi prof. Kita. - Już dziś ulicom na Retkinii patronują sportowcy, na Olechowie - bohaterowie "Trylogii"... Dzięki temu mieszkańcom łatwiej zorientować się, gdzie szukać danego adresu - uzasadnia naukowiec.

Zdaniem badaczy, powinno się też nazywać więcej ulic imionami osób związanych z historią miasta. - Chodzi zwłaszcza o Lodzermenschów, twórców łódzkiego przemysłu. Ich upamiętnienie pomogłoby też budować wizerunek Łodzi jako miasta wielu kultur - mówi prof. Kita. - Nie zgadzam się ze stereotypem, przedstawiającym ich wyłącznie jako wyzyskiwaczy robotników. Mieli oni dwie twarze: byli drapieżnymi kapitalistami, ale także ścigali się w działaniach dobroczynnych - przekonuje. Prof. Nartonowicz-Kot dodaje: - Czy powinniśmy wykreślić z historii cara Piotra I z powodu ofiar, jakie pochłonęła budowa Sankt Petersburga?

Wskazówką, jak ustrzec się w przyszłości częstych przemianowań, może być historia ul. Piotrkowskiej. - Jej nazwa przetrwała wszystkie dziejowe burze, ponieważ była mocno zakorzeniona w świadomości łodzian. Ale także dlatego, że była "bezpieczna" - nie budziła skojarzeń politycznych czy ideologicznych, które komuś mogłyby wadzić... - mówi prof. Kita.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki