Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

20 obrazów za 2 mld zł. Rzeźnik z Pabianic chciał wyłudzić VAT

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Biegły dał do zrozumienia, że „genialny budowlaniec” z Pabianic nie miał zielonego pojęcia o podstawowych zasadach kompozycji
Biegły dał do zrozumienia, że „genialny budowlaniec” z Pabianic nie miał zielonego pojęcia o podstawowych zasadach kompozycji KWP
Takiej afery jeszcze nie było. Artysta amator namalował 20 obrazów i sprzedał je za... 2 mld zł rzeźnikowi, by wyłudzić 160 mln zł zwrotu VAT-u.

Tak twierdzi prokuratura, która w sprawie tej oskarżyła 32-letniego Damiana M. z Pabianic i 28-letniego Damiana M. z gminy Lutomiersk (zbieżność imion i inicjałów przypadkowa). Akt oskarżenia w tej niezwykłej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi.

Oskarżonych zgubiła wyjątkowa pazerność i kompletna nieznajomość rynku dzieł sztuki w Polsce. Pabianiczanin to malarz amator, o którym nikt nie słyszał. Mimo to namalował 20 obrazów, czy raczej bohomazów i wycenił je na... 2 mld zł. Kwota ta została wzięta nie tyle z sufitu, co z kosmosu. Nic więc dziwnego, że gdy ekspert zobaczył te „arcydzieła”, złapał się za głowę i stwierdził, że są warte co najwyżej 830 zł.

Przygotowując przekręt stulecia oskarżeni, którzy - według prokuratury - działali wspólnie i w porozumieniu, powinni wiedzieć, że najdroższe obrazy polskich mistrzów kosztują 3 - 4 mln zł. Chodzi o dzieła Stanisława Wyspiańskiego, Jana Matejki i Henryka Siemira-dzkiego, które takie ceny osiągają na licytacjach. A to oznacza, że 20 ich arcydzieł kosztowałoby od 60 do 80 mln zł.

Tymczasem domorosły Nikifor z Pabianic tylko za jedną swoją pracę zażądał 100 mln zł. Cena była tak absurdalna, że postawione na nogi służby skarbówki szybko zdemaskowały bezczelnych oszustów.

Kim są autorzy przekrętu? Z ustaleń śledczych wynika, że autor obrazów, Damian M. z Pabianic, ma wykształcenie podstawowe. Jest budowlańcem, który przed wybuchem afery utrzymywał się z prac dorywczych. Mimo to występował jako właściciel firmy - nomen omen - „Artysta”. Natomiast Damian M. z gminy Lutomiersk z zawodu jest ekonomistą i prowadzi własną działalność gospodarczą. Chodzi o detaliczny handel mięsem. Dobrali się jak w korcu maku, bo obaj byli już karani, z tym że 28-letni handlarz tylko raz, zaś „genialny budowlaniec” aż sześć razy.

Prokuratura zarzuca im, że oszukując naczelnika Urzędu Skarbowego w Pabianicach chcieli wyłudzić 160 mln zł. Miał to być zwrot podatku VAT od transakcji sprzedaży 20 obrazów jako rzekomych dzieł sztuki, która opiewała na 2 mld zł.

Przekręt spalił na panewce, ponieważ naczelnik Urzędu Celno-Skarbowego w Łodzi w firmie handlarza wszczął kontrolę, która prześwietliła miliardową transakcję.

Śledztwo w tej sprawie poprowadziła Prokuratura Rejonowa w Pabianicach. Ustaliła, że 10 października 2016 r. 28-latek zamówił u pabianiczanina 20 obrazów. Miały być namalowane ekspresowo - w ciągu 90 dni. Umowę sprzedaży zawarli 27 grudnia 2016 r. Potwierdzeniem transakcji miała być wystawiona przez firmę „Artysta” faktura vatowska na sumę 2 mld 160 mln zł z 10-letnim terminem płatności.

To właśnie z tą fakturą Damian M. z gminy Lutomiersk stawił się w pabianickiej skarbówce, aby uzyskać zwrot VAT-u w wysokości 160 mln zł. I grzecznie poprosił, aby w ciągu 60 dni przelano mu pieniądze na podany rachunek bankowy.

Śledczy powołali biegłego historyka sztuki. Z jego opinii wynikało, że malarz z Pabianic nie miał zielonego pojęcia o podstawowych zasadach kompozycji i nie znał się na technologii malarskiej. Biegły stwierdził, że 17 obrazów o wielkości 30 x 40 cm wartych jest 40 zł każdy, natomiast trzy obrazy o wielkości 50 x 70 cm warte są 50 zł każdy. Czyli w sumie 830 zł.

Ustalono też, że dzieła Damiana M., które określono jako amatorskie, nigdy nie były notowane w rankingach na krajowych i zagranicznych portalach aukcyjnych, co najlepiej świadczy o poziomie jego radosnej twórczości.

W śledztwie artysta z Pabianic nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. W przeciwieństwie do swego partnera handlowego, który przyznał się do winy.

O tym, że oskarżeni dobrze się znali oraz działali wspólnie i w porozumieniu, świadczyła m.in. duża liczba połączeń telefonicznych.

Śledczy policzyli, że między 17 września 2016 r. a 20 lutego 2017 r. obaj odbyli aż 278 rozmów przez telefon. Ponadto świadkowie, którzy ich widzieli, zeznali w śledztwie, iż odnieśli wrażenie, że są kolegami i bardzo dobrze się znają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki