Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zoo w Łodzi. Zwiedzający dają małpom paluszki, a lwom ręce...

Jacek Losik
YOUTUBE
Wkładają ręce do klatki lwów, sadzają dzieci na barierkach, oddzielających wybieg tygrysów, drażnią sępy... Do czego zdolni są zwiedzający zoo?

Monitoring w Miejskim Ogrodzie Zoologicznym w Łodzi został zamontowany stosunkowo niedawno, bo w lipcu 2013 r. System ponad 20 kamer zawieszonych przy wejściu i wybiegach (m.in. drapieżnych kotów) kosztował 800 tys. zł. Niestety, okazuje się, że świadomość bycia obserwowanym przez ochronę, a także tabliczki, informujące o zakazie dokarmiania i głaskania zwierząt, nie są w stanie powstrzymać zwiedzających przed podjęciem ryzykownych ruchów.

- Ludzie często wszystko wiedzą lepiej. Nawet gdy zwróci im się uwagę, nadal nie widzą niczego złego w łamaniu przepisów - mówi Maria Kaczmarska z Zarządu Zieleni Miejskiej w Łodzi. - Niedawno babcia urwała gałązkę akacji, wręczyła wnuczkowi, aby ten mógł nakarmić żyrafę. Innym razem dorosła kobieta przechodziła przez ogrodzenie wybiegu wielbłądów, aby pogłaskać jednego z nich. Takie sytuacje zdarzają się niemal codziennie - załamuje ręce rzeczniczka ZZM.

Najczęściej w łódzkim zoo łamany jest zakaz dokarmiania zwierząt. Nagminne jest np. podawanie małpom kapucynkom biszkoptów, paluszków i chipsów. Gigantycznym problemem jest również rzucanie jedzenia pawiom, które biegają po ogrodzie.

Zoo w Łodzi. Pingwiny z Francji dołączyły do czternastu kolegów z Niemiec [FILM]

- Przyzwyczajone do dostawania jedzenia, zaczęły dopominać się o nie, a nawet wykradać pożywienie. W efekcie tego działające w zoo restauracje musiały zamontować dodatkowe ogrodzenia - mówi Maria Kaczmarska.

Dokarmianie jest przede wszystkim zagrożeniem dla zwierząt, które cierpią później na problemy żołądkowe. O ile dobro mieszkańców zoo wielu osobom niekoniecznie leży na sercu, o tyle bezpieczeństwo ich dzieci powinno już wszystkim. Tak jednak nie jest.

- Ludzie notorycznie sadzają pociechy na ogrodzeniu wybiegu dla tygrysów, aby dziecko „lepiej mogło zobaczyć kotka”. Ogrodzenie ma kilka metrów, a pod nim jest fosa. Już sam upadek mógłby zakończyć się śmiercią, a co dopiero, gdyby doszło do ataku tygrysa - mówi Magdalena Hołysz, pracownica działu zwierząt drapieżnych.

Innym „atrakcyjnym” miejscem do sadzania dziecka jest woliera sępów. - Widziałam, jak rodzice posadzili dwuletnie dziecko obok sępa, „bo takie ładne zdjęcie będzie”. A gdy zwracamy takim osobom uwagę, to najczęściej słyszymy, że „przecież nic się nie stanie”. Za pierwszym, drugim razem może nie, ale za dziesiątym mogą już nie mieć tyle szczęścia - obawia się pani Magdalena.

Zoo w Łodzi. Znamy imię rysia [ZDJĘCIA]

Sporo uwagi ochrony zoo przykuwa klatka Tyci, samicy lwa azjatyckiego, która ma opinię oswojonej (była karmiona przez pracowników butelką, gdy odrzuciła ją matka). - Niestety, zdarza się, że zwiedzający przechodzą przez barierkę i wkładają do jej klatki ręce. Jednego mężczyznę niedawno podrapała, na szczęście niegroźnie - mówi Maria Kaczmarska.

Rok temu na Białorusi pracownica zoo nie miała tyle szczęścia. Gdy włożyła rękę do klatki, by pogłaskać lwa, zwierzę odgryzło jej rękę. Miesiąc temu we wrocławskim zoo tygrys zabił pracownika, który sprzątał wybieg.

ZOBACZ TEŻ

Pingwiny trafiły do łódzkiego zoo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki